Osamotniony szczyt. Bieszczadzki Jawornik zimą.

Bieszczady i Wetlina w okresie letnim tętnią turystycznym życiem. O nocleg wówczas nie łatwo, a na szlakach pośród tłumów trudno kontemplować, zaznawać ciszy i błogiego spokoju. A jak jest w Wetlinie i na bieszczadzkich szlakach zimą?
Początek roku przywitał nas nie lada mrozem ale także pełnym słońcem. Opuszczając Słowację, nie mogliśmy sobie ot tak opuścić Beskidu Niskiego, kiedy tuż po sąsiedzku rozciągały się Bieszczady. Zapadła decyzja. Pozostałe 3 dni urlopu spędzimy w sercu Bieszczad – Wetlinie.
Podróżując autem ku Wetlinie popołudniową porą, podziwialiśmy płonące od zachodzących promieni słońca wzgórza i połoniny. Nie wiedzieliśmy jak będzie z noclegiem. W końcu był środek długiego noworocznego weekendu. Jednak pod każdym wykręconym przez nas numerem telefonu, zarówno obiektów agroturystyki jak i schronisk, otrzymywaliśmy odpowiedź twierdzącą. Możliwość noclegu była właściwie wszędzie. Obłożenie w bieszczadzkich obiektach było, ale tylko do dnia, w którym my przybyliśmy. Dokonawszy selekcji, w której rolę wiodącą odgrywała cena, przyjazny klimat i pierwsze wrażenie zagrody oraz tembr głosu rozmówcy w słuchawce, wybraliśmy gawrę, która miała być nam schronieniem przez najbliższe 3 noce i 3 dni. I tak wylądowaliśmy na wetlińskim Manahattanie 

To była niedziela. Niedziela, kończąca tydzień i jak się okazało rankiem następnego dnia, niedziela kończąca piękną słoneczną pogodę. Nie będziemy mieć już okazji podczas tego krótkiego pobytu obserwować spektaklu gry świateł zachodzącego słońca i gorejących czerwienią połonin. Za to zaprzyjaźnimy się z mrozem, wiatrem, mgłą i lodem.

Wetlina-Jawornik-Wetlina
W poniedziałek nie zrywamy się zbyt wcześnie na równe nogi. Ciepłe łóżko przemawia do nas bardziej, niż to co widzimy za oknem. Luk pewnie najchętniej w ogóle nie opuszczałby legowiska, gdyby nie moje dudlanie. A to naprawdę potrafi zmęczyć ? Ale przecież nie noc poślubna nas tu zwiodła, a chęć aktywnego spędzenia czasu na bieszczadzkich szlakach. I choć to może bardziej moja chęć, aniżeli Luka, to skoro jest tu ze mną musi się przystosować ?
Grubo poniżej zera i wietrznie nie cienko sprawia, że decydujemy o krótkiej wycieczce na Jawornik. Moja przygoda wędrowca dopiero raczkuje, a nie chciałabym zamarznąć gdzieś na szlaku. Zima, mimo że bez śniegu to nie żarty, nawet na wysokościach tak mało spektakularnych, jak bieszczadzkie. Tym bardziej, że kreska pokazuje poniżej -10. Dlatego wolę poznać smaczek górskiej wędrówki na krótkim szlaku, nie narażając się na pizgawicę otwartych przestrzeni połonin. Bo ta była tak oczywista, jak 2+2=4.
Obraliśmy trasę. Z Wetliny na Jawornik podejdziemy zielonym szlakiem, by zejść ze szczytu szlakiem oznaczonym kolorem żółtym. W ten sposób zrobimy pętelkę nie klucząc tymi samymi ścieżkami. Z mapy wynika, że ta przechadzka zajmie nam nie więcej niż 3 godziny.
Około 10-ej wynurzamy się z naszej bardzo przytulnej jamy. Ostre i mroźne powietrze, wzmagane wiatrem nie rozpieszcza. Gdy po kilku minutach marszu ku początkowemu punktowi szlaku, mróz ścina każdego mikropora mojej twarzy, uświadamiam sobie, że już popełniłam pierwszy błąd w przygotowaniu do zimowej wędrówki. Zamiast tłustego kremu, na twarzy wylądował nawilżający. A mróz i wiatr już doskonale się zajął wodą w nim zawartą. Cóż za nieprzyjemne uczucie.
Tuż za kościołem szlak ma swój początek i wiedzie asfaltową drogą pnącą się lekko w górę. Aleją pośród strzelistych świerków (a może jodeł) dochodzimy do skraju lasu skąd rozpoczyna się wędrówka już znacznie ostrzej w górę. Wydeptane ludzkie ślady na oprószonej świeżym śniegiem ścieżce świadczą o tym, że nie będziemy pierwszymi tego dnia w drodze na Jawornik wędrowcami. Choć szlak nie należy do popularnych, to moim zdaniem warto go poznać. Bo choć nie znajdziemy tu rozległej panoramicznej przestrzeni, to poczujemy smak górskiej wędrówki – nie byle jakie podejście, zapach lasu, spokój i wszelkie uroki lasu i leśnego duktu, który prowadził nas pośród gatunków sosnowatych i bukowych drzew. Nim docieramy na płaski grzbiet Jawornika, lekko nie ma. Oczywiście moje ’lekko nie ma’, ma odniesienie jedynie do już zdobytych bieszczadzkich szczytów – Połoniny Caryńskiej szlakiem od Ustrzyk, Tarnicy z Wołosatego i Połoniny Wetlińskiej od Brzegów Górnych. Choć akurat ta ostatnia też mi dała w kość. Jakby nie było, wysiłek wkładany na podejściu został w pamięci. Choć może bardziej pamięć została obarczona niezadowoleniem z wkładanego wysiłku przez innych uczestników tej wycieczki ? Tak czy inaczej mijane przez nas miejsce przypominające cmentarz, gdyż ustanowiono tu kilka krzyży, nie stało się na szczęście miejscem w którym my doczekalibyśmy swojego. Skąd się tu wzięły, co oznaczają? Czy rzeczywiście to miejsce pochówku? Nie znalazłam żadnych informacji i pozostaje to dla mnie nieodkrytą zagadką.
Z każdym przekraczanym pułapem wysokości, mimo że szczytowa to zaledwie 1020 m n.p.m. śniegu zalega coraz więcej. Choć i tak to namiastka prawdziwej śnieżnej zimy. Pniemy się pod górę, a wiatr nie smaga nas już tak dokuczliwie swoim biczem ukryty gdzieś pomiędzy drzewami i zboczami gór. Na grzbiecie za to pokazuje swe oblicze. Mimo, że grzbiet osłonięty bukowym drzewiem, piździ nie wąsko. A ścieżka przed nami zdaje się nie mieć końca. W końcu docieramy do szczytowego punktu, o czym informuje nas tabliczka i łączące się szlaki (zielony, którym przywędrowaliśmy i żółty z Wetliny na Rabią Skałę, którym my zejdziemy).

Szczyt Jawornik 1020 m n.p.m. Żółta strzałka z mną - kierunek na Rabią Skałę

Szczyt Jawornik 1021 m n.p.m.
Żółta strzałka z mną – kierunek na Rabią Skałę

I gdyby nie szlakowskazy pewnie nie mielibyśmy pojęcia, w którym momencie zdobyliśmy wierzchołek. Nie może być jednak tak źle, że nasz wysiłek był tylko męczącym spacerem przez las pod górę. A gdzie wpisane w górską wędrówkę widoki, panoramy, wyłaniające się szczyty pasm górskich?

To już szlak żółty

To już szlak żółty

Szron na włosach, ale też jest fajnie :)

Szron na włosach, ale też jest fajnie 🙂

Kilkadziesiąt metrów od zalesionego wierzchołka, na szlaku żółtym którym schodzimy do Wetliny (Stare Sioło), po lewej wita nas kawałek otwartej przestrzeni przez którą możemy napawać się krajobrazem górskich masywów. Chyba możemy, bo my przez pogodę za wiele nie widzimy. Nawet nie narażamy na zmarznięcie aparatu. Po chwili aparat jednak zostaje wydobyty, by sfocić z jedynego dającą tą możliwość miejsca, widoczną Połoninę Wetlińską. To miejsce jest też punktem w którym spotykamy jedynych podczas tej wędrówki turystów w liczbie 3. Czy to prawdopodobne na topowych bieszczadzkich szlakach?

Z polany tuż przed wierzchołkiem Jawornika widoczna Połonina Wetlińska

Z polany tuż przed wierzchołkiem Jawornika widoczna Połonina Wetlińska

Zejście do Starego Sioła to już sama przyjemność. Wiatr przestał nas ścigać dając upust odczuciu chłodu. Każdy kolejny krok przybliża nas do wsi, której odgłosy życia stają się coraz wyraźniejsze. Tu ktoś walczy z przecinaniem i łupaniem bukowego drzewa, gdzie indziej ujada podwórkowy burek a pętlą bieszczadzką co jakiś czas sunie auto. My zatrzymujemy się na herbatkę, by opóźnić zejście do cywilizacji.

Niższy pułap, mniej śniegu

Niższy pułap, mniej śniegu

Gorąca herbatka dla kogoś?

Gorąca herbatka dla kogoś?

I czas na chwilę zadumy

I czas na chwilę zadumy

Mimo siarczystego mrozu wycieczkę zaliczam do udanych. Wisienką na torcie tego dnia są zaś widoki rozpościerające się spod podnóża góry.

Widok z polany u podnóża Jawornika przy szlaku żółtym

Widok z polany u podnóża Jawornika przy szlaku żółtym

Tory niegdyś prowadzące do wsi Moczarne. Według oznaczeń dzisiaj wytyczono tędy trasę narciarstwa biegowego. Tylko śniegu brak...

Tory niegdyś prowadzące do wsi Moczarne. Według oznaczeń dzisiaj wytyczono tędy trasę narciarstwa biegowego. Tylko śniegu brak…

Głęboki oddech, uśmiech na twarz i wracamy do gawry.

Dobrych wędrówek
Basia

6 komentarzy

  • Kamil 2 marca 2016 at 18:42

    Tej zimy wiele było dni w Beskidzie Niskim i w Bieszczadach że w dolinach nie było śniegu a na szczytach cały czas utrzymywał się szron , szadź i troszkę śniegu . To chyba zasługa halnego który spowijał szczyty mgłą 🙂 My zamierzamy wybrać się w Bieszczady wiosną lub latem na kilka dni powędrować 🙂 pozdrawiam 🙂

    Reply
    • rowerowy kRaj 2 marca 2016 at 18:45

      Może się zatem spotkamy gdzieś na szlaku 🙂 Soczysta zieleń bieszczadzka mi się śni!

      Reply
  • Kazimierz Pawłowski 3 marca 2016 at 00:45

    Też bardzo lubię Bieszczady, a z Krakowa mam nie aż tak strasznie daleko.

    Reply
    • rowerowy kRaj 3 marca 2016 at 22:25

      Bieszczady przyciągają jak magnes 🙂 Jak raz ktoś w nie wróci, znakiem to, że będzie powracał już zawsze 🙂

      Reply
  • Bieszczadzki aniołek 1 marca 2020 at 17:24

    Krzyże upamietniaja turystę który zamarzl na zejsciu ze szlaku. Skoro chwslisz się swoimi podbojami to zadaj sobie odrobinę trudu do zweryfikoeania informacji Basiu

    Reply
  • rowerowy kRaj 15 marca 2020 at 17:30

    Właśnie dlatego, że nie udało mi się znaleźć żadnych informacji, w tekście zostało postawione pytanie. Dziękuję za wyjaśnienie 🙂

    Reply

Nasunęła Ci się jakaś myśl? Podziel się nią tutaj :)