Duathlon. Zawody z Decathlon Stalowa Wola

Duathlon. Kto by pomyślał, że wystartuję w amatorskich zawodach łączących dwa sporty – bieganie i jazdę na rowerze. Zrządzeniem losu, zupełnym przypadkiem, rzuconym od niechcenia do słuchawki telefonu w ferworze obowiązków zawodowych „to mnie zapisz”, stanęłam na starcie zawodów.
Organizatorem rozgrywek był świeżo otwarty Decathlon Stalowa Wola więc miejsce toczonego dwuboju nie mogło być inne, jak bliska okolica centrum handlowego Vivo w Stalowej Woli.


 

Duathlon – czy ja się do tego nadaję?

 

Kilka dni przed startem zorientowałam się, że ja przecież nie mam doświadczenia w takim wysiłku. Bieganie, jazda na rowerze i znowu bieganie! Może jeszcze przyjdzie mi stanąć w szranki z zawodowcami, którzy przyjadą na swych chudych szosach?
Uspokoiłam się nieco, kiedy udostępniono mapę zawodów, a ktoś doinformował, że trasa prowadzi ścieżkami gruntowymi, szutrowymi i asfaltowymi pobliskich Błoni Nadsańskich.
No dobra. Może w tym przypadku lepiej, że mam swojego crossa. Ale co z tego, kiedy ja nie lubię biegać. Naprawdę! I mimo w miarę systematycznego truchcikania, bieganie nie jest tą aktywnością, która mi leży. Raczej uwiera i prowadzi do nerwowego załamania, kiedy na ścieżkach biegowych nie dzieje się progres.

Co tam! Zobaczę na miejscu z kim mam do czynienia.

 

W drodze na duathlon

 

Po śniadaniu inspirowanym przepisem ze stronic Kulinarnego Poradnika Biegacz Bike&Cook wsiadłam do auta. Całą drogę gryzłam się z myślami.

Najwyżej nie odbiorę pakietu startowego – z taką myślą jechałam do Stalowej Woli.

Dzień był pochmurny i wietrzny. Parking przy Galerii tętnił już życiem. Spiker witał nowo przybywających, a dźwięki muzyki dodawały wigoru w ten bury dzień. Kolorowo było jedynie dzięki żywym barwom sportowej odzieży zawodników, którzy to kręcili korbami swoich bicykli lub rozgrzewali ciało inną formą ruchu.
Odbiór pakietu startowego poszedł sprawnie – drobne gadżety, numery startowe (jeden na siebie, drugi na rower) i chip do pomiaru czasu.

I przyszedł ten moment, kiedy zaczęłam zastanawiać się, co ja tu robię?

Jednolite bluzy większości zawodników świadczyły o ich przynależności do Stalowowolskiego Klubu Biegacza. Inni także zrzeszeni w różnych formacjach o sportowym charakterze. Może jeszcze by tak nawiać?

 

Duathlon z Decathlon – droga bez odwrotu

 

Przygotowując rower postanowiłam go nieco podpompować (wiem , w samą porę!). Nowa pompka. Coś idzie nie tak. Ciśnienie uchodzi zamiast wzrastać. Widząc moje zmagania, ktoś ratuje mnie pompką. Spiker odlicza minuty do startu. Jeszcze 3 i ruszamy.

 

Duathlon – bieg na dystansie 5km

 

Strzał i ruszyła fala zawodników w liczbie 63. Już pierwszy kilometr zweryfikował, kto się tu liczy. Na czwartym klęłam w myślach, a na piątym złowieszczyłam organizatorowi, gdyż zamiast stawiać ostatnie kroki przed strefą zmian, musiałam pokonać jeszcze 800 metrów!!!

Wiedziałam, że nie jest dobrze i jestem gdzieś na szarym końcu. Przede mną długo, długo nic i za mną długo, długo nic. Trudno walczyć, gdy nie ma się punktu odniesienia. Zwątpiłam, wyrzucając sobie, że lepiej trzeba było wiać zanim stanęłam na starcie.

Gdy dobiegłam do strefy zmian, dostrzegłam pustkę. Rowerów pozostało dosłownie kilka, co oznaczało, że prawie wszyscy zawodnicy toczyli bój już na rowerach. Odpuściłam zmianę obuwia, by nie tracić kolejnych minut. Dosiadłam rower i stało się coś dla mnie niepojętego.

Mój cross poniósł mnie na podium w kategorii OPEN KOBIET!

 

Duathlon – jazda rowerem na dystansie 15 km

Rower – pasja, konik, wolność… i klucz do ZWYCIĘSTWA!

 

17,4 km (a miało być 15!) rowerem pokonałam z uśmiechem na twarzy i bez większej spiny. Chciałam tylko już dokończyć zawody i nie być na szarym końcu. Sama byłam zaskoczona, z jaką lekkością wyprzedzam kolejnych zawodników płci damskiej i męskiej. Tym bardziej, że wiatr hulał na wszystkie strony. Gdy na ostatnim okrążeniu jazdy rowerem ktoś krzyknął mi, że jestem druga spośród kobiet, pomyślałam, że to jakiś żart.

Przyjechałam do strefy zmian, w której znowu jakoś tak wiało pustką. Tylko teraz oznaczało to coś zupełnie odmiennego! Przerzedzone stanowiska rowerowe wskazywały, że wszyscy Ci, których bicykli tu jeszcze nie ma, zmagają się nadal w rundzie rowerowej.

 

Duathlon – bieg na dystansie 3 km

 

Kolejny bój, to znowu 3 km biegu. Z założenia, bo w rzeczywistości wyszło 4,2 km.
Po odstawieniu roweru, nogi jak z waty nie chciały współgrać z głową. Najpierw wiotkie i gibkie, jak młode gałązki wierzby. Potem sztywne i ciężkie, jak stalowe kołki.

Znowu ktoś z obstawiających trasę krzyknął „jesteś drugą kobietą i już nikt Ci nie zagrozi”. Odwróciłam głowę. Rzeczywiście za mną nie było nikogo. Wiedziałam jednak, że walczące o podium zawodniczki to mocne nogi Stalowowolskiego Klubu Biegacza. Moje tempo to dla nich spacer.

Uspokoiłam głowę, skupiłam się na oddechu i wykrzesałam siły, by w miarę równym tempie dobiec do mety.

Poczuć smak zwycięstwa

 

Moja pozycja wśród kobiet była już nie do wyrwania ?
Jak się później okazało, rowerem rozwaliłam system, wykręcając najlepszy czas wśród kobiet! ??
Ostatecznie uplasowałam się na 38. miejscu!!!
No i… 2. miejsce w kat. OPEN KOBIET! ?

to te dwa wysłużone już koła, powiozły mnie ku wygranej

 

Duathlon z Decathlon – trasa i teren

 

Trasa Duathlonu organizowanego przez Decathlon Stalowa Wola została poprowadzone w bezpośrednim sąsiedztwie centrum handlowego Vivo. Sieć sklepów galerii VIVO znajduje się nieopodal terenów rekreacyjnych miasta – Błoni Nadsańskich, których obszar stanowił znaczną część strefy rywalizacji zawodników.

Zawody przebiegały całkowicie poza ruchem drogowym. Trasa poprowadzona była alejkami „na tyłach” centrum, które sprawnie wyprowadzały zawodników na teren Błoni. Po opuszczeniu placu centrum handlowego nawierzchnia zmieniała się, co różnicowało tempo zarówno biegu, jak i jazdy na rowerze. Było po trochę wszystkiego – od nierówności płyt, przez podjazdy i zjazdy na wał, wąską ścieżkę gruntową prowadzącą wałem, szutrowe ścieżki biegowe i w końcu asfaltowe alejki.

 

MAPA TRASY

 

Dzięki ucieczce od asfaltowych dróg i poprowadzeniu trasy po zróżnicowanym gruncie, zawody przyciągnęły nie tylko amatorów chudych szos ale także miłośników MTB, pasjonatów turystyki rowerowej oraz zwyczajnych rowerzystów (widziano wśród uczestników także rowery miejskie!)

I właśnie to był pozytywny akcent całej imprezy! Uczestnikiem mógł być każdy. A w szranki obok siebie stawali Ci, którzy przyjechali po wyniki i Ci, dla których liczyła się przede wszystkim dobra zabawa 🙂

Zdrowej rywalizacji!

Basia.

No Comments

Nasunęła Ci się jakaś myśl? Podziel się nią tutaj :)