Przejście Smoka 2021. Rowerowy rajd na orientację w Puszczy Iłżeckiej

Zabawa w rajdy na orientację zawróciła mi dobrze w głowie. Kiedy więc Przejście Smoka rajd na orientację – miał dziać się zaledwie 30 kilometrów od mojego miejsca zamieszkania, nie było opcji, żeby nie jechać. Rowery zapakowane na dach i ruszamy!

Pogoda 2 października mogła nam zafundować wszystko. Hulające wiatry, deszcze różnych kategorii od mżawki poczynając na ulewie kończąc, nisko wiszące ciemne,  stalowe chmury. Ogólnie rzecz ujmując szaro-burą jesienną pluchę lub wręcz przeciwnie. Bezchmurne, błękitne niebo, jaskrawe słońce doświetlające złote barwy liści, przyjemną temperaturę w bezwietrznej ciszy. Po prostu piękną, złotą, polską jesień! I właśnie ta druga postanowiła 2. października roku pańskiego 2021 dominować. Przynajmniej w lokalizacji, w której tego dnia miałam się odnaleźć z mapą.

 

Rajd na orientację. Co to jest?

 

Jeśli nie znasz jeszcze idei rajdów na orientację odsyłam do tekstu Rowerowe rajdy na orientację. Wkręć się w to!, który pozwoli zakumać Ci, o co chodzi. Wiem, że słowo mapa i kompas może niektórych przerażać. Sama byłam przerażona, gdy wybierałam się po raz pierwszy na tego typu imprezę. A jak się okazało, kompas nie był mi zupełnie potrzebny (do tej pory nie używam samego kompasu, a jedynie linijkę do odmierzania odległości, choć najczęściej za linijkę służy mi mój paznokieć 😀 ). Z mapą zaś łatwo poszło. Na tyle gładko, że na pierwszej imprezie, w której brałam udział udało się zdobyć 2. miejsce!

Najlepiej jednak, jeżeli nie będziesz karmić się suchym tekstem, a w dogodnym dla Ciebie terminie wybierzesz się na taki rajd (rowerowy, pieszy, biegowy, kajakowy – możliwości jest wiele) i sam przekonasz się, że nie nie jest to trudna, ale świetna zabawa! Kalendarz imprez na orientację znajdziesz na stronie Puchar Maratonów na Orientację oraz Polskiego Związku Orientacji Sportowej.

 

Przejście Smoka. Rowerowy rajd na orientację w Puszczy Iłżeckiej

 

Przejście Smoka rajd na orientację to organizowana  przez Klub InO Stowarzysze impreza z wieloletnią historią. Tyle, że dotychczas były to zawody w marszach na orientację. W tegorocznej edycji organizatorzy pokusili się po raz pierwszy o organizację rowerowego rajdu na orientację. Jak to wyszło?

Oczywiście nasz wyjazd z domu nieco się opóźnia, bo przecież to przysłowiowy „rzut beretem”. Rzut ten jednak nie kończy się prostą trajektorią lotu, bo na trasie dzieją się remonty drogowe i co kilka kilometrów łapią nas czerwone światła.

Start rajdu usytuowany jest w Iłży na terenie Przystani Iłża. To bardzo przyjazne i ładne miejsce zlokalizowane przy lewym brzegu rzeki Iłżanki na pograniczu województwa mazowieckiego i świętokrzyskiego. Ruiny średniowiecznego zamku królują nad miasteczkiem, a słońce odbija się w tafli wody tutejszego kąpieliska.

Dojeżdżamy na 15 minut przed odprawą. Zanim wypakujemy rowery i przedyskutujemy, ile odzienia będzie wystarczające na dzisiejszą pogodę, zostaje chwila do odprawy. Zdążamy ze wszystkim na czas i zaczynamy kolejną przygodę na orientację!

 

Mapy, wytyczne i heja!

 

Spośród dwóch tras rowerowych  – 50 km i 100 km my wybraliśmy tę krótszą.  Na odprawie przemykają nam twarze znajome z innych rowerowych imprez na orientację. Witamy się i z niecierpliwością oczekujemy tego, co usłyszymy od organizatora.

Pierwsze zaskoczenie to mapa. Jak to ujęła koleżanka, rozpieszczono nas na rowerowych rajdach na orientację mapami na podkładach z map turystycznych. Tutaj dostajemy zupełnie coś innego. Mapa topograficzna z wymazanymi nazwami miejscowości, bez oznaczeń charakterystycznych punktów w terenie. W zupełnie odmiennej kolorystyce i odmiennej charakterystyce legendy. Nie zraża nas to wcale ale wiemy, że będzie trudniej i zdecydowanie częściej trzeba będzie „odmierzać się”. Dlatego dość ważne jest posiadanie linijki podczas rajdów na orientację i oczywiście licznika.

Drugie zaskoczenie na Przejściu Smoka to wielkość map. Dostajemy dość duży format A3 mapy w skali 30 000 i to w dwóch egzemplarzach! Ta opcja nie jest zbyt wygodna podczas rowerowego rajdu na orientację, ale przyjmujemy to wyzwanie z uśmiechem.

Poza mapą dostajemy oczywiście, jak na każdych tego typu zawodach kartę startową. Ta tutaj jest jednak dość duża z bardzo mnogą liczbą punktów kontrolnych do potwierdzenia. Dlaczego ich aż tyle? O tym dowiemy się za chwilę. Zanim jednak odpowiedź na nasze wewnętrznie zadawane pytania wypowiedziana zostanie z ust organizatorów w trzecią rękę (w jednej mamy już 2 mapy A3, w drugiej kartę startową niemal A5) dostajemy kartkę z nazwami przypisanych do numerów punktów kontrolnych nazwami. Trochę tego dużo, jak na rowerową jazdę i mapnik. Nie zrażamy się jednak w cale, bo każdy rajd na orientację, to nowa przygoda!

 

Punkty kontrolne na Przejściu Smoka

 

Na mapach Przejścia Smoka zaznaczonych jest bardzo duża ilość punktów kontrolnych. Z komunikatu dowiadujemy się, że na trasie 50 kilometrowej mamy potwierdzić co najmniej 30, wybranych przez siebie, punktów kontrolnych. Przyzwyczajeni do ok. 20 PK na takim dystansie patrzymy po sobie z niedowierzaniem, że da się to zrobić. No dobra, może się da. W końcu to nie Hawran w Beskidzie Niskim, a dość płaski teren Puszczy Iłżeckiej. Co mają powiedzieć Ci z „setki”, którzy punktów kontrolnych do potwierdzenia mają 50?

Analizujemy mapę i już wiemy, że jeden jej arkusz możemy odłożyć na spód. Przynajmniej na dłuuugi czas, kiedy uporamy się z wybranymi przez siebie punktami na jednej płachcie A3.

 

Czas z mapą w las

 

Zaczynamy od zamkowego wzgórza, które z racji niejednego pobytu w tym miejscu jest nam znane. Dlatego na zamek trafiamy bez większych problemów. Zabawa zaczyna się potem.

Leśne ostępy Puszczy Iłżeckiej znane nam są tylko z mapy. Nie zapuszczamy się raczej w te strony więc nie ma opcji na udogodnienia z racji znajomości terenu. Po prostu czytamy mapę i podążamy do wybranych punktów kontrolnych. Pierwsze z nich, to jak to zawsze zwykle bywa natłok uczestników w jednakim czasie. Im głębiej w las tym rowerzystów spotykanych na tym samych duktach mniej. I to jest piękne w rajdach na orientację. Każdy ma nieco inną taktykę, wybierze inną drogę, a czas jej pokonania zależeć będzie od jego fizycznych możliwości. Czasami mijasz się na trasie i zastanawiasz, co robisz nie tak. Bo zdaje Ci się, że nielogiczne jest poruszanie się w kierunku, jaki obrał kto inny. Albo przecież dopiero co widzieliście się na punkcie a tu ktoś już pędzi w przeciwną stronę.

W rajdach na orientację nie ma jedynej słusznej logiki. To, co logiczne dla Ciebie dla kogoś innego będzie opcją nie do przyjęcia. I oto w tej zabawie chodzi.

Zabawa na Przejście Smoka miała nieco inny charakter niż dotąd nam znane. A to za sprawą tego, że punkty kontrolne dla rowerzystów były tożsame z tymi dla piechurów. Oj nie łatwo było z rowerem przedzierać się w las do „końca rowu” albo „zakrętu rowu”, tudzież „początku rowu”. Były też „dołki”, „górki” i rzecz jasna „ambony”.

Jeśli te nie były nadto oddalone od leśnych duktów i ścieżek, nie było problemu. Jednak zdarzały się i takie, do „odbicia” których trzeba było podążać w las na azymut, pozostawiając rower gdzieś na jego skraju lub ciorać go ze sobą po chaszczach.

Lasy Puszczy Iłżeckiej zaskoczyły nas różnorodnością. Jednak nie było efektu „wow” poza kilkoma punktami. Te rzeczywiście odkryły  piękno przyrody, a prowadzące do nich drogi to kwintesencja leśnych dróg. Szczególnie teraz, gdy liście zaczęły układać się wielobarwnym dywanem ale jeszcze nie okryły na dobre leśnych duktów.

 

Jechać, nie jechać?

 

Nie było jeszcze takiego rajdu, w którym by się nam nie zdarzyło pogubić, albo znaleźć nie na tej drodze, na której chcieliśmy się znaleźć. tak było też i teraz. Przejście Smoka rajd na orientację nie pozostawił złudzeń co do tego, że przynajmniej jednego punktu trzeba długo szukać.

Kiedy nasze żołądki zaczęły domagać się uzupełnienia, a z plecaka nie było już czego wyciągnąć, uświadomiliśmy sobie, jakim dobrodziejstwem jest posiłek na trasie. Czasami masz szansę zahaczyć o jakiś sklep. Na Przejściu Smoka nie było takich dobrodziejstw. Bufet dopiero na mecie, a sklepu w lesie próżno szukać. Można byłoby zacząć spożywać korzonki ale które wybrać spośród darów lasu? Na tym też trzeba się nieco znać.

Już mamy zjeżdżać do bazy ale wola walki nas napędza. Głód schodzi na drugi plan, a ciało choć zmęczone wykrzesa jeszcze jakieś pokłady energii. Przecież mamy jeszcze godzinę czasu!

Przeskakujemy na drugi płat mapy i wybieramy jeszcze kilka punktów do zdobycia w promieniu nie większym niż 3 km od bazy rajdu. W miarę upływu czasu i dość szybkiego ich zlokalizowania słowo „kilka” mieści w sobie coraz więcej. Na ostatnim się prawie poddajemy. Wąska ścieżka pośród wysokich po pas traw zatrzymuje uniemożliwia nam jazdę rowerem. Można wprawdzie próbować ale wysoce prawdopodobne, że skończy się to lądowaniem w wszechobecnych tu jeżynach. Mój kompan rezygnuje, a ja nie daję za wygraną i lecę „z buta” szukać punktu kontrolnego. Kiedy się oddalam dolatuje mnie jeszcze krzyk „trzeba będzie odbić trochę na prawo”. Ta cenna wskazówka tego, który został z rowerami i mapą, naprowadza mnie błyskawicznie na punkt. Wracam, wskakujemy na rowery i gnamy do bazy.

 

Przejście Smoka rajd na orientację. Przemyślenia

 

Płaski teren Puszczy Iłżeckiej wycisnął z nas nie tyle ostatnie soki, co trochę potu. Najwięcej upłynęło go z obawy o rowery, które niekiedy trzeba było zostawić zanim ruszyło się w las na „koniec rowu”, „zakręt rowu” albo „koniec torów”. „Ambony” zwykle stały nieopodal drogi więc w dotarciu do nich nie było większych problemów. Zaczęliśmy nawet rozważać, czy oby lepszym rozwiązaniem nie byłby pieszy start  w tych zawodach. Kto wie, może w kolejnej edycji spróbujemy się na marszu?

Tymczasem my tu o rowerach. A rowerowo Przejście Smoka było trochę trudne. Albo może po prostu inaczej. Przede wszystkim ze względu na lokalizację punktów, do których nie zawsze prowadziły drogi czy ścieżki, a trzeba było po prostu zostawić rower i pójść w las.

Druga rzecz meta. Ta usytuowana była jakieś 10 km od miejsca startu rajdu. Takie rozwiązanie utrudniało sprawę. Wymagało bowiem zrobienia tych dodatkowych 10 km rowerem bardzo ruchliwą drogą krajową albo leśnymi drogami. Do wyboru: naginasz z auta na rajd przed startem (tak, żeby auto zostało w miejscu mety). Tudzież naginasz na korby po rajdzie (a przecież nie jesteś pierwszej świeżości w nogach), by dotrzeć do auta, które pozostawiłeś w miejscu startu.

Co prawda organizator umożliwiał transport do miejsca startu. Jednak wiecie, jak to jest, kiedy jesteście zależ ni od innych. Na mecie dobrze jest przecież przebrać się w suchy, czysty ciuch i mieć swobodną możliwość opuszczenia imprezy w czasie odpowiadającym nam samym.

Organizator Przejścia Smoka zadbał o to, by można było odebrać na mecie swój przekazany przed startem tobołek. Nikt z nas jednak nie sądził, że do godziny, w której przewidziano zamknięcie linii mety dla obu trasy  (50 km i 100 km) nie wyrobimy się nawet z zebraniem maksymalnej ilości punktów dla trasy krótszej.

Dzięki pomocy ze strony organizatora nam udało się sprawnie odebrać auto i przyjechać na miejsce jeszcze przed ceremonią rozdania nagród. A nagrody trafiły się i nam. Co prawda konkurencja na dystansie 50 km była niewielka i podium było gwarantowane. Jednak najwyższym jego stopniem mogliśmy się cieszyć tylko my 🙂

 

Zorientuj się w kalendarzu imprez i rusz na rajd!

A może wpadniesz na Polnego Konika 2022? 😉

Basia!

No Comments

Nasunęła Ci się jakaś myśl? Podziel się nią tutaj :)