Rowerowy szlak wzdłuż rzeki Inn (Innradweg). Szwajcaria i Austria w najpiękniejszej odsłonie

Rowerowy szlak wzdłuż rzeki Inn (Innradweg) to trasa zarówno dla pasjonatów górskich podjazdów, jak i leniwych, płaskich kilometrów. Innradweg prowadzi ze Szwajcarii, poprzez Austrię, do Niemiec. Szlak swój początek bierze u źródeł rzeki Inn na przełęczy Maloja w Szwajcarii. Jego ślad wiedzie przepiękną doliną szwajcarskiej Engadyny, przez austriacki Tyrol aż do ujścia rzeki Inn do Dunaju niedaleko niemieckiego Passau (tam, gdzie rozpoczynaliśmy swoją przygodę ze szlakiem rowerowym Dunaju – Donauradweg).


 

Innradweg. Słowo wstępu

Długość całego szlaku rowerowego wzdłuż rzeki Inn liczy sobie ok. 520 km. Trasa zaczyna się na dość znacznej wysokości przełęczy Maloja (Malojapass 1815 m n.p.m.). W początkowym biegu prowadzi wzniesieniami okalającymi szwajcarską dolinę Engadyny. Od przekroczenia granicy z Austrią trasa staje się łatwiejsza. Przez Tyrol biegnie w większości wzdłuż płaskiego brzegu rzeki Inn. Chociaż zdarzają się tu jeszcze  nieznaczne podjazdy, które  wraz z uciekającymi kilometrami właściwie całkiem zanikają, czyniąc dalszy przebieg szlaku łatwym i przyjemnym. Jednakże dla nas zbyt nudnym. Dlatego tuż za Innsbruckiem żegnamy się na jakiś czas z rzeką Inn (wrócimy do jej brzegu w ostatnich dniach naszej trzynastodniowej wyprawy) na rzecz górskich zmagań w cieniu majestatycznych Taurów.

Rowerowy szlak wzdłuż rzeki Inn, poza atrakcyjnością samą w sobie, ma ważną zaletę, o której warto tu wspomnieć. Przemierzając śladem Innradweg, możemy sobie konfigurować na różne sposoby plany naszych wojaży w zależności od potrzeb, kondycji i upodobań. Umożliwiają nam to liczne połączenia rowerowego szlaku wzdłuż rzeki Inn (Innradweg) z innymi trasami rowerowymi w Engadynie, Tyrolu, Bawarii i Górnej Austrii. My korzystamy z tej możliwości i kiedy szlak staje się dla nas zbyt nudny, zmieniamy trasę na alpejski Szlak Wysokich Taurów (za jakiś czas będziesz mógł o nim tutaj przeczytać).

Szwajcaria. Gryzonia i Dolina Engadyny

Gryzonia jest największym i najbardziej wysuniętym na wschód kantonem Szwajcarii. Jest to rejon silnie górzysty, przecięty dolinami rzek Ren i Inn. Na terenie Gryzonii rozciaga się Dolina Engadyny.

Otoczona ze wszystkich stron wysokimi górami Engadyna słynie ze słonecznego klimatu i wspaniałych krajobrazów. Dolina Engadyny rozciąga się wzdłuż rzeki Inn od jej górnego biegu przy przełęczy Maloja do  miejsca, gdzie Inn wpływa na terytorium Austrii. Zatem cała nasza trasa rowerowym szlakiem wzdłuż rzeki Inn, przez terytorium Szwajcarii wiedzie nas pośród magicznego krajobrazu Doliny Engadyny (w Szwajcarii szlak wzdłuż rzeki Inn oznaczony jest numerem 65).

 

most nad rzeką i szczyty górskie

Turkus rzeki Inn i otaczające ją góry

Słoneczna Dolina Engadyny

Okalające Engadynę górskie szczyty, mieniące się w słońcu u ich podnóży turkusowe jeziora, porozrzucane w dolinie i na tarasach górskich zabytkowe wioski z typowymi dla Engadyny domami, o wielkich, grubych, kamiennych ścianach i malowanych murach, to tylko niewielki element krajobrazu. Mamy tu przecież jeszcze słynne kurorty, jak chociażby Sankt Moritz, gdzie odbywały się zimowe igrzyska olimpijskie. Mamy też inne ważne ośrodki turystyczne, jak Pontresina czy Scuol. Co więcej, mamy tu Szwajcarski Park Narodowy – największy rezerwat przyrody w Szwajcarii i jednocześnie jedyny park narodowy tego kraju! (Tutaj pokaże się tekst o trekkingu przez Park Narodowy Szwajcarii).

 

Szwajcarski Park Narodowy

W słonecznej Engadynie poczujecie także powiew chłodu. Dlaczego? To za sprawą alpejskich lodowców. My, zanim  siedliśmy na rowerowy objuczone sakwami, by podążać rowerowym szlakiem wzdłuż rzeki Inn, ruszyliśmy w niezwykłą podróż śladem topniejącego jęzora lodowca Morteratsch. Taki spacer to zaledwie kilkukilometrowa, a prowadząca przez setki lat historii ziemi niezwykła przygoda, zamknięta niemal bezpośrednim spotkaniem z czołem największego lodowca w alpejskim masywie Bernina. (o wycieczce śladem lodowca Morteratsch przeczytasz wkrótce tutaj).

na pierwszym planie ławka, na której siedzi kobieta patrząc na widoczny przed sobą lodowiec

na szlaku do lodowca Morteratsch

Jak się już może domyślacie, Engadyna ale i cała Gryzonia to przestrzeń idealna do doświadczania turystyki rowerowej! Oczywiście to idealne miejsce także do turystyki pieszej oraz innych form aktywności. Tutaj wszystkim pragnącym odwiedzić Szwajcarię (nie tylko na rowerze), polecam planować jej eksplorację przez stronę https://schweizmobil.ch. Gdyby każdy kraj tak precyzyjnie zawarł na jednej stronie www wszystko to, co w turystyce najważniejsze i najbardziej przydatne, planowanie podróży przybrałoby całkowicie inny wymiar.

Davos. Jeden z punktów fotograficznych trasy Grand Tour of Switzerland (ponad 1600 km wiodących głównymi atrakcjami kraju). Takich foto punktów na całej trasie znajdziecie kilkadziesiąt).

No to co? Zatem ruszajmy przez tą Engadynę!

 

Przełęcz Maloja (Malojapass) – Zernez

Podniecenie przyszło już wcześniej. Bo tym razem zanim dotarliśmy na przełęcz Maloja, pokonaliśmy nie jedną alpejską, krętą, górską drogę. Tylko, że autem. Więc mimo wszystko, kiedy na przełęczy Maloja wyznaczającej granicę Engadyny ściągamy rowery z samochodowych uchwytów i objuczamy je sakwami, podniecenie zmienia nieco smak.  Chciałoby się zjechać w kierunku włoskiej granicy, gdyż zmysły podsuwają na podniebienie smak włoskiej pizzy. W powietrzu zaś, mimo wysokiej temperatury unosi się chłód. Wibruje pośród gorących słonecznych promieni, unosi krętą spiralą ku górze z głębi lodowcowych szczelin, niewidoczny lodowy pył. Bardzo wyraźnie czuć go w nozdrzach, choć ciało mokre jest od potu.

Stąd startujemy. Przełęcz Maloja w Szwajcarii

Droga wiedzie nas pośród ciągu czterech jezior, które tworzą górny odcinek rzeki Inn – Silsersee , Silvaplanersee, Lej da Champfèr i St. Moritz. Nad brzegiem tego ostatniego leży popularny ośrodek sportów zimowych St. Moritz. Turkusowa barwa jezior przyciąga wzrok i nieco rozleniwia. Ta sielankowa jazda nie trwa jednak zbyt długo, bo za miejscowością Zuoz szlak biegnie razem z tym od turystyki rowerowej górskiej. Wije się jak wąż, faluje, jak ocean. Odsłania skalne ściany i głębokie przepaście, gdy osiągamy wyższy pułap.

Szlak wiedzie w bezpośrednim sąsiedztwie czterech jezior na rzece Inn. Tu zamek nad Jeziorem Silvaplana.

Jednak szwajcarski odcinek szlaku to nie tylko płaskie brzegi rzeki i jezior. Musimy także wspinać się w górę. Za to adrenalina cały czas utrzymana na wysokim poziomie 🙂

Na pierwszy nocleg wybieramy camping w Zernez. Okalające dolinę szczyty Alp zieją ciepłym powietrzem, a szum rzeki Inn wibruje w uszach. Zostaniemy tu na dwie noce, żeby kolejnego dnia nie gnać dalej w popłochu, a wybrać się na trekking szlakami Parku Narodowego Szwajcarii.

 

Zernez (CH) – Pfunds (AT)

Tuż po wyjeździe z miasteczka Zernez widoki wyhamowują naszą żwawą jazdę. Poimy wzrok otaczającymi nas górami. Pierwsze kilometry to jazda w dół. Do czasu, kiedy z miasteczka Lavin rozpoczynamy mozolny podjazd do miejscowości Guarda. I podobnie, jak podczas pierwszej szwajcarskiej przygody Swiss Dream, posiadacze mijających nas rowerów elektrycznych kierują na nas wzrok, nie dowierzając, że nie mamy akumulatorów!

Tuż po wyjeździe z Zernez

A tu już zaczynamy mozolny podjazd w góre. W dolinie *przyjrzyjcie się dobrze) pośród zieleni drzew przebija się turkus rzeki Inn

Lekko nie jest. Ale takie podjazdy, choć podczas jazdy bolą, to w pamięci zostają na zawsze, jako te najpiękniejsze 🙂

Guarda – ja stąd nie wychodzę!

Zmęczenie i upał mocno dają w kość. Za to widoki rekompensują wszystko!Postrzępione szczyty alp, podobnie jak znane z dowcipu norweskie fiordy, niemal jedzą mi z ręki. Sama wioska jest imponująca! To jedno z tych miejsc, do którego, choć docierasz w pocie czoła (jeśli jedziesz rowerem :D), to zatrzymujesz się i cała frustracja morderczego podjazdu odchodzi w jednej chwili w niepamięć. A Ty siadasz w cieniu drzewa i obejmując wzrokiem raz po raz – to otaczające Cię góry, to malowane budynki – myślisz sobie „Ja stąd nie wychodzę! Tu jest mój dom, tu jest mój azyl! Jezus, jak super!”.

Dwie rozchodzące się górskie drogi szutrowe. W dolinie okalanej wysokim szczytami rzeka Inn

Dojazd do miejscowości Guarda. Widok, który zostanie ze mną na zawsze. Wierzcie mi, że zdjęcie nie oddaje nawet w 50% tego, jaka tu była magia

Szwajcarska Guarda została nagrodzona Nagrodą Wakkera za zachowanie dziedzictwa architektonicznego w 1975 roku.

Z miejscowością Guarda związana jest także postać Schellen-Ursli – chłopca z jednej z najbardziej popularnych szwajcarskich książek dla dzieci. Historia Schellen -Ursli nawiązuje do zwyczaju Chalandamarz – wciąż żywej w wiosce Guarda tradycji przeganiania zimy dźwiękiem dużych dzwonów.

Miejscowość Guarda i jej okolica, to istny rowerowy kRAJ!

Taka pozostaje Guarda w moim wspomnieniu. Przepięknie położona, klimatyczna, ciepła, tętniąca życiem, a zarazem spokojna i nieco uśpiona, ledwo zauważalna pomiędzy dostojnymi szczytami Alp.

 

Na granicy

Zjazd z miejscowości Guarda jest tylko zapowiedzią kolejnego podjazdu. Wzniesienia i obniżenia terenu doprowadzają nas do koryta rzeki Inn. Kilka kilometrów rzeki Inn wyznacza tu granicę pomiędzy Szwajcarią i Austrią. Głowa nie dowierza temu, co przekazuje jej wzrok. Po drugiej stronie rzeki wiszącą nad przepaścią drogą suną auta osobowe i ciężarówki. Ta serpentyna to droga ku przełęczy Reschenpass łączącej austriacką dolinę rzeki Inn z włoską doliną Vinschgau. To tędy przebiega rowerowy szlak Via Claudia Augusta.

Przekraczamy granicę z Austrią i bordowe szlakowskazy zmieniają barwę na zieloną. Złowrogie chmury za naszymi plecami zwiastują burzę Już po austriackiej stronie zatrzymujemy się na campingu Via ClaudiaSee. Gdy ostatnie sakwy lądują w namiocie, spadają pierwsze krople deszczu.

 

Austria. Romantyczna strona Tyrolu

Camping Via ClaudiaSee. Dolina okalana wysokimi górami powoli budzi się ze snu. Po wieczornej burzy słońce ospale próbuje się przebić przez unoszące się ku górze mgły. Wierzchołki szczytów promienieją już w słońcu. Leniwie wynurzamy się i my. Można w końcu zacząć kolejny etap podrózy przez Austrię.

Na szlaku Innradweg. Odcinek austriacki

 

Pfunds – Tiefental

Rześkie powietrze dodaje wigoru i śmiało zmierzamy przed siebie w otoczeniu skalistych szczytów. Droga naprzemiennie opada w dół, by po chwili znów wznosić się w górę. Szlak prowadzi nas przez austriackie miasteczka, rolnicze tereny i wszechobecne kopalnie żwiru.
Kiedy myślisz, że to już koniec wzniesień, te znowu wyrastają przed tobą. Wąskie tuneliki wyrastają tuż za zakrętem, by wyprowadzać nas na wiszące nad rzeką mostki. W końcu docieramy do Tiefental, gdzie kończymy ten kolejny dzień.

Każdy skrawek ziemi jest tu zagodpodarowny

 

Tiefental – Innsbruck – Zell am Ziller

Około 20 km trasy do Innbrucka zapamiętuję, jako mało interesujący odcinek. Miało być tylko płasko tego dnia ale przecież nie bylibyśmy sobą, żeby nie poznęcać się trochę nad własnym ciałem. Podążamy więc w górę miasta pod skocznię Bergisel.

Innsbruck z poziomu rzeki

Żeby dostać się na skocznię (bilet wstępu 10 euro w 2020r.) wybieramy schody zamiast windy i delektujemy się roztaczającą z wysokości panoramą. Potem przemierzamy uliczkami miasta. Choć jest tu ładnie, bo stolica Tyrolu łączy w sobie fascynującą tradycję i nowoczesność, to jednak tłumnie. A to zawsze kończy się naszą ucieczką. Nie lubimy tłumnych, gwarnych miejsc. Kontynuujemy więc rowerową podróż pośród pól kukurydzy okalanych górami, co sprawia nam większą przyjemność aniżeli turlanie się pośród miejskiego gwaru.

Zdajemy sobie sprawę, że dalszy odcinek rowerowego szlaku wzdłuż rzeki Inn (Innradweg) to już raczej płaskie kilometry uciekające na północ Tyrolu i dalej do Niemiec. Dlatego za Innsbruckiem kończymy naszą przygodę z Innradweg i obieramy kierunek na południe. Alpejski szlak Wysokich Taurów wzywa!
Na miejsce noclegu wybieramy ten camping, z którego kolejnego dnia będziemy mogli rozkręcić korby i rozgrzać mięśnie zanim rozpoczniemy wspinaczkę na przełęcz Gerloss Pass.

Innradweg. Powrót na szlak.

Nad rzekę Inn jeszcze wracamy. Turlamy się najpierw wzdłuż rzeki Salzach, która wpływa do Inn. Jest to ostatni dzień naszej rozpoczętej w Szwajcarii u źródeł rzeki Inn wyprawy. I choć za ujściem Salzach do Inn mijamy całkiem ciekawe miasta (np. Braunau am Inn) i możemy liznąć sielankowego krajobrazu rezerwatu Unterer-Inn, który rozciąga się na długości 55 km w dół rzeki, to nawet jego malownicze wyspy, imponujące łąki zasiedlone przez setki gatunków ptaków nie dostarczają nam takich wrażeń, jak górskie krajobrazy z ich nieco męczącymi ciało podjazdami.

Docieramy do niemieckiego Passau. Tu kończy się trasa Innradweg, bo rzeka Inn łączy swe wody z wodami Dunaju.

Kończymy więc i my przygodę z Innradweg (z odskocznią na szlak Taurów 😉 ).

Na ostatnich kilometrach rowerowego szlaku Innradweg

 

Malowniczych szlaków wzdłuż spokojnych wód!

Basia.

No Comments

Nasunęła Ci się jakaś myśl? Podziel się nią tutaj :)