Aquavelo – rowerowy szlak w Dolinie Popradu, który łączy polskie i słowackie miejscowości uzdrowiskowe od razu wyzwolił we mnie chęć eksploracji. Każdy nowo powstający szlak rowerowy w Polsce budzi moją ciekawość, jednak nie każdy staje się celem rychłego poznania. Projekt Aquavelo miał nad innymi tą przewagę, że przebiega przez tereny Polski i Słowacji. Trasa tworzy pętlę, a jej przebieg wymaga włożenia wysiłku w pokonywaniu przewyższeń, co zawsze wynagradzane jest własnym zadowoleniem i pięknym krajobrazem.
Takie trasy uwielbiam! Wymagające, różnorodne, z pięknymi widokami i obiektami wartymi odwiedzenia.
O tym, że realizowany w ramach Programu Europejskiej Współpracy Terytorialnej Interreg projekt Aquavelo zapewni mi to wszystko, mogłam wydedukować z notek specjalnie przygotowanej aplikacji Aquavelo. Pętla rowerowa pod tą samą nazwą liczy sobie 230 km i łączy miejscowości uzdrowiskowe Doliny Popradu (Krynica-Muszyna-Piwniczna-Szczawnica-Vyzne Ruzbachy-Stara Lubovnia-Lubonianiskie Kupele-Bardejov-Bardejovskie Kupele).
Nasz plan zakładał zatoczyć pętlę z Muszyny przez Piwniczną Zdrój, Szczawnicę, Vyzne Ruzbachy i Starą Lubowlę do Muszyny. Udostępniona w aplikacji mapa, opis poszczególnych odcinków trasy i atrakcji turystycznych, pozwolił na zarysowanie wstępnego planu wycieczki. Jak to jednak bywa, plan pozostał planem, a życie przyniosło swoje.
Mapa trasy
Aquavelo. Muszyna – Rytro
Jest wrzesień. Muszyna nie wita nas słoneczną pogodą. Nasze trzy pary oczu zerkają w niebo z nadzieją, że szarość na wysokościach ustąpi. Jedynie żółta barwa oznakowania szlaku Aquavelo mruga do nas radośnie. I tu, gdzie Muszynka wpływa do Popradu, my rozpoczynamy kręcenie ku nowej przygodzie.
Pierwsze tablice kierują nas Aleją Zdrojową do Pijalni Wody. Mijamy rekreacyjne tereny Muszyny Zapopradzie z Ogrodami Sensorycznymi i zaczynamy lekko piąć się w górę. Po chwili przed nami wyrasta graniczny słupek. W tym miejscu kończy się także nasz wygodny dukt, a rozpościera mocno spadająca w dół górska ścieżka. Od razu przypominam sobie informację ze strony projektu Aquavelo (www.aquavelo.eu), że trasa rowerowa przy granicy polsko-słowackiej na odcinku Legnava – Muszyna jest w budowie. Wiedza ta, nawet przypomniana sobie w czas i tak zapewne nie skłoniła by nas do zmiany trasy. Bierzemy więc sprawy (czyt. rowery) w swoje ręce i przez ponad kilometrowy odcinek uprawiamy turystykę górską. Co prawda bez plecaków na barkach, ale za to z sakwami u naszych rowerów.
Aquavelo i Poprad – pierwszy akcent słowacki
Kończymy górskie zmagania, a dalej prowadzi nas polna droga. Szczyty okolicznych wzgórz toną w unoszącej się mgle, by po chwili odsłonić swoje oblicza. Pierwsza słowacka osada zapamiętana zostaje, jako ta z dobrze zachowaną zabudową drewnianych domów. To miejscowość Legnava, która po chwili zostaje już wspomnieniem, gdy nasz wzrok wodzi po okolicznych wzgórzach okalających rzekę Poprad.
Chłoniemy nozdrzami zapach wilgotnego powietrza i delektujemy się ciszą. Suniemy sprawnie z biegiem rzeki, by kilka kilometrów dalej piąć się już w górę w rytmie odwrotnie proporcjonalnym do szybkiego rytmu serca. Mozolne podjazdy wynagradzają naszą mękę szybkimi zjazdami. Ale rytm serca mimo to nie zwalnia.
Mijamy kolejne wioski, aż docieramy do miejscowości Mniszek nad Popradem (slow. Mníšek nad Popradom), gdzie opuszczamy na jakiś czas Słowację i kontynuujemy podróż po stronie polskiej do uzdrowiska Piwniczna.
Uroki Beskidu Sądeckiego na szlaku Aquavelo
W Piwnicznej, jak w teleturnieju. Mamy opcję wyboru poziomu trudności. Z dwóch opcji trasy wybieramy tą bardziej wymagającą. No bo jak można odpuścić odcinek, z którego ponoć podziwiać można pasmo Radziejowej i Tatry? Zapewne byłby to wystarczający argument, gdyby aura sprzyjała podziwianiu dalekich horyzontów. Ale czym tu cieszyć oko przy tej mglistej pogodzie? No cóż. Są jeszcze motywy, które zrozumieją jedynie Ci zarażeni cyklozą.
Lokalsi wiedzą najlepiej
Dokonawszy wyboru kierujemy się szlakiem Aquavelo do Łomnicy-Zdrój. Droga, choć niewyraźnie, to jednak pnie się w górę. Zatrzymujemy się w lokalnym sklepie, by naładować organizm cukrami i uzupełnić bidony.
Lokalna klientela potwierdza to, na co wskazuje mapa:
Lokals: Bedzie tam dwa razy mocno w góre. Bedzieta pchać.
Odpowiadam z uśmiechem na twarzy
Ja: Jak bedzie w góre, to potem musi być w dół, hej!
I tym optymistycznym akcentem żegnamy się z tubylcami, ruszając w dalszą część drogi. Przepowiednie się sprawdziły i dwukrotnie nachylenie terenu na Aquavelo zmusiło mnie do opuszczenia siodła. Tatry, zgodnie z przewidywaniami, nie ukazały się na horyzoncie. Za to pasmo Radziejowej cieszyło wzrok, nawet w tej pochmurnej aurze.
Później rzeczywiście czekał nas zjazd, ale nikt nie uprzedził, że jego nachylenie także wymusi zejście z roweru. A wszystko po to, by z Piwnicznej- Zdrój zjechać do… Piwnicznej-Zdrój.
Mimo zmęczenia za punkt honoru stawiamy sobie jeszcze wjazd na wzgórze zamkowe w miejscowości Rytro. Górującą nad doliną Popradu kamienną warownię w Rytrze wzniesiono prawdopodobnie na początku XIV w. Zamek był kilkukrotnie przebudowywany, zwykle w związku z niszczącymi go pożarami. Według lokalnych podań warownia uległa zniszczeniu w 1657 roku w czasie najazdu Jerzego Rakoczego. Z zamku zachowały się ruiny wieży i resztki muru, który postanawiamy obejrzeć z bliska.
Aquavelo. Rytro – Sromowce Niżne
Śmierć pod hotelem
Czasami lepiej jest nie przyglądać się zbyt mocno mapie, nie analizować terenu, nie badać przewyższeń. Jasne jest wszak, że w górach musi być pod górę. Dlaczego więc lepiej czasami wszystkiego nie wiedzieć?
Żeby się nie poddać przed startem. Nie skulić ogona i nie nawiać, miast stawiać czoła. Czasami lepiej, kiedy bój ze sobą i swoim ciałem trzeba zacząć toczyć będąc już w drodze. Bo wtedy motywacja większa, a i o odwrót trudniej.
Nie mając bladego pojęcia, co mnie czeka gdy asfalt zaczyna piąć się lekko w górę, rzucam do kompanów mojej podróży „chłopaki jedźcie, ja Was dogonię” i wyciągam telefon, żeby zrobić zdjęcie wymalowanego na asfalcie motywującego hasła NA PEWNO DASZ RADĘ! W tym samym momencie przez głowę przebiega mi myśl ‘Jakie dogonię? Przecież jeszcze nigdy nie udało mi się ich dogonić!’
Na Obidzę!
Oni zniknęli już za zakrętem, a ja szamotam się ze zdjęciami. Jadę! Każde kolejne 100 metrów wymaga wkładu coraz większego wysiłku w nagniatatniu na korbę. Kolejne hasło NA NOGACH? ŻARTUJESZ! napawa mnie dumą, bo ja dalej kręcę. Następne 100 metrów i każde kolejne jest coraz trudniejsze. 300 WAT Z LEWEJ NOGI – to nie na moje siły! Chłopcy odlecieli. Nie daję się i choć mozolnie, ale kręcę. Jeszcze jeden zakręt i kolejny i już jest hotel w Suchej Dolinie. Teraz już wiem, czemu w rywalizacji kolarskiej nazwano ten segment „śmierć pod hotelem”.
Po lekkim wypłaszczeniu, od nowa zaczyna się taniec śmierci! Podjazd na Obidzę! Trud walki się opłacał i widoki sprawiają, że mija cały ból.
Z Beskidów w Pieniny
Ale czy zdobycie najwyższego punktu tego dnia oznacza, że teraz będzie tylko przysłowiowe „z górki”? Z górki rzeczywiście jest, ale tylko w terenie. Mądrość przysłowiowej myśli nie idzie w parze z czasem pokonywania kilometrów w dół. Trasa prowadzi nas granicznym szlakiem pieszym przez Przełęcz Rozdziela do Rezerwatu Biała Woda. Kamieniste podłoże w połączeniu z mżawką daje nam gratisy – jest mokro, ślisko i niebezpiecznie. Na szczęście deszcz szybko uchodzi, a my na rozległych pastwiskach dajemy sobie chwilę relaksu, bo oto właśnie opuszczamy Beskid Sądecki, a wkraczamy w Pieniny.
Szlak sprowadza nas w dół do pienińskiego wąwozu rezerwatu przyrody Biała Woda. Po niemal całym dniu górskich zmagań dopiero tutaj napotykamy wzmożony ruch turystyczny. W Jaworkach mijamy kościół – dawną cerkiew, a Szlachtowa kusi Muzeum Pienińskim. Zaczyna jednak kropić więc zostawiamy te atrakcje. Ze Szczawnicy podążamy do Sromowców Niżnych szlakiem pieszo-rowerowym wzdłuż Dunajca. (więcej o odcinku szlaku wzdłuż Dunajca tutaj —>Przełom Dunajca po słowacku i cyklocesta przez Lesnické sedlo i tutaj —>Droga Pienińska, Szczawnica i Niedzica. Rozstania i powroty.)
Aquavelo. Sromowce Niżne – Muszyna
Przekraczamy kładkę nad Dunajcem łączącą Sromowce Niżne i Czerwony Klasztor (słow. Červený Kláštor), by ten dzień w całości spędzić na ziemiach preszowskiego kraju naszych słowackich sąsiadów.
Zanim jednak rozbujamy korby, zwiedzamy Narodowy Zabytek Kultury – Klasztor Kartuzów w miejscowości Czerwony Klasztor. Jego historia to dzieje dwóch najsurowszych zakonów w Kościele rzymskokatolickim: kartuzów żyjących tu w latach 1320-1567 i kamedułów w latach 1711-1782. Przez wiele lat klasztor nazywany był klasztorem Lechnickim w związku z tym, że jego budowa rozpoczęła się w katastrze wsi Lechnica. Później nazwano go czerwonym Klasztorem, od czerwonych ceglanych ościeżnic i żebrowania sklepień. W konsekwencji nazwa klasztoru stała się nazwą wsi.
Zmagania czas zacząć
I nastał ten dzień, w którym mamy osiągnąć najwyższy punkt całej trasy Aquavelo. Jestem podekscytowana, bo mimo wszystko lubię to zmęczenie organizmu, tą wewnętrzną walkę i pojawiającą się później radość.
Zanim jednak zaczniemy konsumować danie główne tego dnia, wsłuchujemy się w donośny jeleni ryk. Po chwili zwierzę wyłania się na otwartą łąkę demonstrując rykiem swoją siłę. Spacerująca łania zdaje się mieć za nic te zaloty, jednak oba osobniki znikają nam z pola widzenia. Rykom zaś nie ma końca.
Najwyżej, jak się da
W miejscowości Veľký Lipník, zaczynamy podjazd. Po asfalcie na starej drodze niewiele już zostało ale dukt nie kłóci się z oponą. Chłód jodłowego lasu gryzie się natomiast z parującą glebą. Tworzący się woal mgły próbują przeciąć promienie ostrego słońca. Wszechobecną ciszę zakłóca jedynie szum opon i coraz wyraźniejszy oddech. Czasami jeszcze o swoim istnieniu dają znać ptaki, których trele co prawda nie zwiastują lata ale bez wątpienia umilają drogę.
Wraz z osiąganym pułapem rysują się przed nami coraz piękniejsze widoki. W oddali majaczą Tatry i Babia Góra ze swoją charakterystyczną sylwetką. Na bliższym planie rysuje się skalna forma Trzech Koron, daleko w dolinie przebłyskuje zabudowa Wielkiego Lipnika.
Po niemal 10 kilometrach podjazdu osiągamy wysokość 1050 m n.p.m. tj. najwyższy szczyt całej trasy Aquavelo. Satysfakcja przegania zmęczenie i jesteśmy gotowi na zjazd.
A w dolinach…
Nie narzekamy na niedogodności jadąc polnymi drogami, bo krajobraz wynagradza trud. Poza tym złości są również niepotrzebne, kiedy na drodze stają elektryczne pastuchy. Dzięki nim możemy przecież z bliska poobserwować bydło. Nie ubolewamy nad brakiem zgiełku w uzdrowisku Drużbaki Wyżne (Vyšné Ružbachy), bo wolimy spokój. Zdziwienie łapie nas dopiero, kiedy w miejscowości Stara Lubowla, nie możemy znaleźć noclegu.
Stara Lubowla (Stará Ľubovňa) jest najważniejszym miastem na północy regionu spiskiego i należy do najstarszych osad północnego Spiszu. W ostatnich latach stała się znanym ośrodkiem turystycznym wschodniej Słowacji.
Stara Lubowla wchodziła w skład tzw. klucza spiskiego – 16 miast, które król Węgier Zygmunt Luksemburczyk oddał Władysławowi Jagielle pod zastaw pożyczki. Do lat siedemdziesiątych XVII wieku tereny te należały do Polski, a na zamku rezydował starosta sądecki. Najbardziej okazałym zabytkiem miasta jest stale restaurowany zamek. W roku 1364 Stara Lubowla otrzymała rangę wolnego miasta królewskiego i uzyskała przywilej dorocznego jarmarku. I jak się okazuje ten jarmark w roku 2019 przypadł na dni naszego pobytu w Starej Lubowli!
Zapada zmrok. Wizyty w okolicznych pensjonatach, hostele i hotele… wszystko na nic. Wszędzie słyszymy to samo, że jarmark, że wszystko zajęte, że trudno będzie coś znaleźć. Zapada decyzja. Wracamy do Polski. To tylko nieco ponad 30 km. Jak postanawiamy, tak robimy i tuż prze godziną 22-gą meldujemy się w Muszynie.
Aquavelo. Muszyna – Muszyna
Zrządzeniem jarmarcznego wydarzenia ostatni dzień naszego urlopu wykorzystujemy na poznawanie pozostałej, polskiej części trasy Aquavelo. Odwiedzamy Powroźnik, w którym poświęcamy czas na zwiedzanie cerkwi św. Jakuba, a potem obieramy drogę do Tylicza i przez Krynicę Zdrój wracamy do Muszyny.
Na odcinku Krynica Zdrój – Muszyna prowadzi nas wygodna ścieżka rowerowa. Wodzi nas wzdłuż meandrów rzeki Kryniczanki i Muszynki. Ostatecznie wraz z tą ostatnią doprowadza nad Poprad. Dokladnie tam gdzie trzy dni wcześniej zaczynaliśmy naszą przygodę z Aquavelo.
Małopolska rowerem stoi
Trasa rowerowa Aquavelo to różnorodność. Paleta rozmaitości kultury, tradycji, piękna natury i historii. Jak dobrze, że nurt źródlanej wody stał się przyczynkiem do tego, że miasta uzdrowiskowe polsko-słowackiego pogranicza połączył jeden szlak.
Aquavelo – film!
Wiatru w plecy!
Basia.
Brawo Wy! Prawdę powiedziawszy pierwszy raz dowiedziałem się o Aquavelo włąśnie od Ciebie! Dzięki! to świetny pomysł!
Polecam skorzystać 🙂
Świetnie! Piękna trasa i przygoda. Gratulacje. Co do najwyższego punktu Aquavelo to chyba jednak należy się Wielkiemu Rogaczowi – do Aquavelo należy odcinek z Rytra przez przełęcz Żłobki, Rogacza na Obidzę. W naszym serwisie mamy kilka fragmentów Aquavelo z interaktywnymi video:
https://trassy.pl/reco/over/19/757
Wielki Rogacz owszem leży na trasie AV, ale dodatkowej Pętli z Rytra. My jechaliśmy przez Czercz i Kosarzyska opisanej na oficjalnej stronie szlaku, jako główna nitka. I wówczas to przełęcz oddzielająca skrajny północny wierzchołek Plontany od Wietrznego Wierchu jest najwyżej położonym punktem 🙂
Cześć polecam zahaczyć o Wietrzny Wierch 1 km poza trasą
Jeśli tylko kiedyś tam wrócimy na lekko 🙂