Kolej na wiślaną Przygodę

Kiedy czerwiec zstąpił na karty kalendarza, był to znak, że czas spakować sakwy, usiąść na rower i ruszyć w drogę. Gdzie tym razem?  Jak zawsze logistyka była po mojej stronie. Od pomysłu na trasę, przez sprawdzenie kolejowych połączeń, po rozeznanie się w bazie noclegowej. Pięć wolnych dni składało się w mojej głowie w piękny plan. Dni miały mijać beztrosko, szlak miała wyznaczać rzeka, a rytm jazdy długi dzień i krótka noc.

Po wielkim projekcie Green Velo i spektakularnym wrysowaniu go na mapę rowerowych szlaków Polski, przyszła pora na Wisłę. Ogłoszony na 2017 Rok Rzeki Wisły stał się przyczynkiem do wielu inicjatyw i programów dedykowanych Wiśle. Dla rowerowych turystów zaś, stał się dobrym powodem, by podążyć śladem Wiślanej Trasy Rowerowej.

Kolejno odlicz! Pociągi, wsiadki, wysiadki, przesiadki

Stacja pierwsza

Siedzę w ostatnim wagonie pierwszego tego dnia pociągu a duszę okrywa radość. Jak ja lubię ten czas, kiedy Przygoda staje przede mną plecami, odwraca głowę, puszcza oko dając znak, że czas zacząć gonitwę. A ja ruszam niespiesznie w jej ślad. Gonię ją tak, by nie doścignąć. Żeby zabawa trwała jak najdłużej. By Przygoda mogła mnie zaskoczyć. Zwodzić w labiryntach zdarzeń, wzbudzać ciekawość kiedy znika za zakrętem i rodzić niepewność, gdy tonie w ciemnościach. By mogła dawać nadzieję, gdy pojawia się na nowo z blaskiem słońca i malować uśmiech na twarzy gdy tańczy razem z wiatrem. Siedzi teraz Przygoda w pierwszym wagonie, pierwszego tego dnia pociągu, bym nie mogła jej dostrzec. Dała już znak, że jest i tylko czeka aż konduktorski gwizdek oznajmi sygnał odjazdu.

Ruszamy. Wraz z przyspieszającym rytmem stukotu kół, tempa nabiera rytm mojego serca. Nareszcie nadszedł ten czas, kiedy skrywane przed chłodem zimy pragnienia, zostaną wydobyte z dna sakw i przycupną ze mną na rowerowym siodle.

Pierwszy etap podróży upływa spokojnie. Wysiadamy z pociągu w Skarżysku-Kamiennej i kierujemy do budynku dworcowego, by zakupić bilety na dalszą podróż.

 

Stacja druga

Termin odjazdu i przewoźnik jest wybrany. Wszystko dograne przez Internety. Tylko biletu w ręku brak. W kasie dworcowej proszę o bilety, najpierw te do Warszawy, później z Warszawy do Torunia. Kasjerka prośbę wstukuje w klawiaturę komputera. Bilety do Warszawy  wydrukowane. Koleje Mazowieckie zawsze frontem do nas, bez zbędnych opłat i biletów na rower. Dalej nie idzie tak sprawnie. Po wstukaniu przez kasjerkę żądania zakupu biletów na wybrany pociąg relacji Warszawa-Toruń, ta z utkwionym w monitor zdziwionym wzrokiem cedzi:

K: termin rezerwacji nie został zachowany.

J: Jak to? Do odjazdu jest jeszcze ponad 4 godziny. Co to znaczy?

K: Nie wiem dlaczego. Mam taki komunikat. Spróbuję jeszcze raz.

Po chwili to samo: termin rezerwacji nie został zachowany

Przygoda! Odezwała się. Uśpiona widać wyrwała się z drzemki. Jakże mogłoby być, wszak chodzi o PKP!

K: Sprawdzę jeszcze raz.

Nie pomogło. Pani w kasie proponuje więc inny pociąg. Nie mając innego wyjścia, zgadzamy się. Już płacę, już niemal odchodzę od kasy, kiedy przez głowę przebiega myśl a gdzie bilety na rowery?

Oj Przygodo! To już było. Tym razem mnie nie zaskoczysz.

Instruuję Panią w kasie, że powinniśmy chyba jeszcze dostać wydruk biletów na rower. Ta z lekkim zażenowaniem przyznaje mi rację przepraszając za tę drobną nieuwagę. Dla niej drobną, a dla nas ważącą o pomyślności podróży! Ech, PKP!

Przedział rowerowy w pociągu Kolei Mazowieckich

Siedzę w rowerowym przedziale drugiego tego dnia pociągu i dopijam zakupioną w dworcowym kiosku kawę. Lubię te składy Kolei Mazowieckich. Do naszych objuczonych sakwami rowerów przytula się mały szkrab do dirtu. Za kilka stacji dołącza szczupła szosa. Później niemal bliźniaczy do naszego męskiego jednośladu wyprawowiec, a na końcu stateczny trekking. Wdajemy się ze starszym panem w rozmowę, co uprzyjemnia czas i nadaje tempa podróży. Przynajmniej tak nam się wydaje. Dość długa podróż sprawia, że gasną emocje. Głód wdziera się w żołądek i u mojego kompana powoduje rozdrażnienie prosto z przysłowia „Polak głodny, Polak zły”.

Stacja trzecia

Warszawa Zachodnia. Kluczymy w podziemnych dworcowych korytarzach warszawskiego dworca. Ja w poszukiwaniu rozkładu odjazdów, Pan kompan raczej skupia się na poszukiwaniu jadła. Gdy jedno i drugie jest już zaspokojone, na powierzchni ziemi oczekujemy kolejnego pociągu.

Warszawa. Dworzec Zachodni

Siedzę w przedziale rowerowym trzeciego tego dnia pociągu. Przygoda odsłania nowe karty. To najlepszy skład, jakim przyszło mi tułać się po Polsce! Naprawdę! Pewnie dlatego, że jestem z Polski B i nie nasze tory takie rarytasy. Dlatego radość ode mnie bije i dostrzegam iskierkę nadziei, że rowerzysta podróżnik, rowerzysta miejski, rowerzysta górski, rowerzysta wszelaki będzie za lat kilka usatysfakcjonowany z przemieszczania się wraz ze swoim rowerem koleją. Klimatyzacja chłodzi ciało, telefony się ładują, niemal bezszelestnie suniemy po torach. Granatowa chmura złowieszczy i już za kilka minut o szyby dzwoni deszcz. Przygoda chce wzbudzić niepokój. Ja w myślach przywołuję słońce, by nie pogrążyć emocji w pochmurnej aurze.

Następna stacja Toruń Główny – rozbrzmiewa przez głośnik, a zza chmur wyłania się słońce!

Wysiadamy.

Zapach torów kolejowych miesza się z zapachem wilgotnego powietrza.  Przygodo prowadź!

Dworzec Kolejowy w Toruniu

 

CDN.

6 komentarzy

  • podróże ku naturze 22 października 2017 at 23:27

    Bardzo sympatyczny prolog. Czekam teraz na konkrety. 😀

    Reply
    • rowerowy kRaj 23 października 2017 at 00:15

      Będą i konkrety. Cierpliwości 😉

      Reply
  • beskidnik 23 października 2017 at 09:18

    Przy rezerwacjach dobrze jest potwierdzić jednak 24 godziny wcześniej, bo co innego byww napisane na stronie a co innego ma zakodowane system, a jak zaobserwowałem 90% osób (pań nkco więcej) ma w stosunku do systemu nastawienie bałwochwalczo fetyszytyczne i nie ważą się na manewr typu „anuluj / wystaw ponownie”.

    Ale jak widzialem ten przedział dla korbokrętów to az chce się z usług PKP korzystać. Ja dotychczas natrafiam tylko na Impulsy które choć komfortowe dla większości pasażerów to dla tych z rowerami już mniej.

    Reply
    • rowerowy kRaj 24 października 2017 at 09:38

      Nie noooo. Jaka rezerwacja. Przecież nie da się przez internety zrobić rezerwacji na rower! ( No chyba, że zaszły jakieś nieodwracalne zmiany, których nie doścignęłam ?). My tylko połączenia zlukaliśmy po światłowodach ? Panie w kasie się mylą a ja bym internetowej miała zaufać??? ?

      Reply
  • rowerem na rympał 25 października 2017 at 07:59

    Ach te koleje… Zdarzyło mi się w tym roku, że nie było już miejsc na rowery. A dwa lata temu mieliśmy rekord – sześć przesiadek i dwadzieścia godzin podróży z Zielonej Góry do Hajnówki.

    Reply
    • rowerowy kRaj 25 października 2017 at 16:50

      Z tymi miejscami a raczej ich brakiem, to norma jest ? Ale żeby 20 godzin?.?? Toć to rowerem byłoby szybciej ?

      Reply

Nasunęła Ci się jakaś myśl? Podziel się nią tutaj :)