Połonina Wetlińska, Chatka Puchatka i ludzie z mgły

Ostatnie zimowe spojrzenie na Bieszczady rzucamy z najbardziej dostępnej dla wszelakiego turysty Połoniny Wetlińskiej .  Aura jest jednak taka,  że właściwie nie widzimy nic poza tym, co dzieje się w promieniu kilku metrów. Cóż począć. Wędrówki to nie tylko słońce, przejrzyste powietrze, idealna temperatura i towarzyszący im magiczny pejzaż gór. Wędrówka to czasem trud, dyskomfort, a nawet udręka, kiedy analizujesz centymetr po centymetrze zlodowacony obszar, na którym za chwilę masz postawić stopę.  I każdy stawiany krok absorbuje twoje myśli na tyle, że na niczym innym nie zdołasz już skupić uwagi. Ale taka wędrówka to też nauka i doświadczenie. Po takiej wędrówce już będziesz wiedział, by wrzucić do plecaka nakładki antypoślizgowe albo chociażby starą skarpetę. Że rzeczywisty czas przejścia szlaku ma się czasami nijak do czasu oznaczonego na mapie czy szlakowskazie.  Że najmniejsza chwila nieuwagi może Cię kosztować w najlepszym wypadku wyrżnięcie długiej i obtłuczenie cennej pani naszej, a w opcji „pech” nawet złamanie kości.

Przełęcz Wyżna
Przełęcz Wyżna, którą prowadzi nas żółty szlak do schroniska Chatka Puchatka usytuowanego na Hasiakowej Skale (1228 m n.p.m.), jest najkrótszym i najprostszym traktem wiodącym na Połoninę Wetlińską, a być może nawet najłatwiejszym w całych Bieszczadach. Nie uświadczysz tu stromych uskoków, skalnych półek, wąskich grani, niebezpiecznych szczelin i przepaści czy choćby nader uciążliwej stromizny. Ale stąpając po śliskich okutych lodem korzeniach i kamieniach będziesz miał lekcję, z której powinieneś wyciągnąć sedno – góry, nawet te miernie wysokie, to nie przelewki. To potęga, siła i natura, na zmierzenie z którymi nam może siły nie starczyć.

Ostrzegano nas, że nie będzie łatwo bo cały trakt przez Przełęcz Wyżną jest jedną wielką ślizgawką. Mróz tego dnia postanowił być łaskawszy pozwalając kresce termometra ulokować się w okolicach zera. Chmury zaś dla słońca nie okazały dobroduszności i to pozostało skryte dla naszych oczu głęboko w ich kłębach otulonych dodatkowo delikatnym woalem  srebrzystej mgły.

Śnieg skrył lodową skorupę ziemi, co znacznie utrudniało wędrówkę. Okrył  także igliwia świerków, co z kolei nadawało bajkowego charakteru leśnej kniei. Bajkowo miało być też na górze, gdzie utrudzonym wędrowcom schronienie daje Chatka Puchatka. To osławione już z racji iście spartańskich warunków schronisko, którego nazwa nie przyjęła się wcale od sympatycznego bohatera bajki Kubusia Puchatka, a od wypowiedzi polskiego żeglarza – Leonida Teligi. Miał On napisać w jednym z reportaży, że „czuje się na swojej łajbie zagubionej na bezmiarze oceanu, jak ta samotna Chatka Puchatka na Połoninie Wetlińskiej”, co spodobało się gospodarzowi schroniska Lutkowi Pińczukowi i tak już zostało.

Połonina Wetlińska i Chatka Puchatka
Opuszczamy las i wychodzimy na bezkres połonin skąd zapewne w bezchmurny dzień Chatka ukazuje się naszym oczom. Tego dnia musimy poczekać, aż nam się objawi. Po ciężkich znojach i trudach podejścia w czasie totalnie nie przyzwoitym jak na trudność i długość szlaku w warunkach przyczepialności podeszwy do podłoża, docieramy na szczyt.

Chatka Puchatka - schronisko na Połoninie Wetlińskiej

Chatka Puchatka – schronisko na Połoninie Wetlińskiej

Mimo nieprzyjaznej aury nie jesteśmy, jak na Jaworniku, jedynymi piechurami. Tutaj toczy się życie górskiego turysty. Jedni posilają się kanapką, inni popijają herbatkę, kolejni wędrowcy wynurzają się z mgły, niektórzy próbują coś sfocić, a jeszcze inni zmierzają do przyschroniskowej toalety i wcale nie za potrzebą. To chęć zobaczenia tego, co tak osławione ich tam zwodzi. My zaglądamy jedynie do budynku schroniska. To i tak wystarczy, by pobudzić wyobraźnię o wystroju wnętrza pozostałych przybytków 🙂

W schronisku mieści się także dyżurka GOPR

W schronisku mieści się także dyżurka GOPR

Posilamy się i my chroniąc się przed wiatrem u Puchatka. A potem zaczynamy drogę w dół tym samym traktem. I tu zaczyna się walka o niepołamane kości i brak ubytków w uzębieniu.  Już po kilku krokach leżę. Przed tym, że leżę jak długa uchroniła mnie tylko barierka, którą kurczowo capnęłam tracąc równowagę.

Ratująca mi, jeśli nie życie, to na pewno cztery litery, barierka

Ratująca mi, jeśli nie życie, to na pewno cztery litery, barierka

Sytuacja powtarza się jeszcze nie raz, kiedy nogi rozjeżdżają mi się niekontrolowanie. Na szczęście już bez upadku, ale droga w dół to prawdziwa udręka. Każdy krok jest kontrolowany a mózg przetwarza dane i zapisuje obrazy tego, co będę zbierać albo jak mnie zbierają jeśli stawiany krok wymknie się spod kontroli.

Ostatecznie schodzimy bez szwanku i kończymy nasze zimowe spotkanie z Bieszczadami.  

W drodze powrotnej zatrzymujemy jeszcze auto w Jabłonkach przy pomniku gen. Karola Świerczewskiego. Karol Świerczewski zginął w zasadzce Ukraińskiej Powstańczej Armii pod Jabłonkami 28 marca 1947r. W roku 1957 ustawiono upamiętniający to zdarzenie obelisk. W roku 1962 zastąpiono go pomnikiem z granitu, który stoi do dziś. W monument wpleciona jest także tablica z fragmentem poematu W. Broniewskiego o treści: „nie o każdym śpiewają pieśni, lecz to imię opiewać będą. Ono potrafi się wznieść ponad historię legendą.”

Pomnik gen. Karola Świerczewskiego w Jabłonkach

Pomnik gen. Karola Świerczewskiego w Jabłonkach

W pobliżu pomnika znajduje się głaz, w miejscu w którym zginął Świerczewski, o czym stanowi na nim napis : „Tu zginął generał Karol Świerczewski WALTER”.

Jabłonki. Głaz w miejscu, w którym zginął gen. Karol Świerczewski.

Jabłonki. Głaz w miejscu, w którym zginął gen. Karol Świerczewski.

Jak możemy przeczytać na portalu twoje bieszczady, Karol Świerczewski to postać kontrowersyjna. W przeszłości był to bohater, patriota. Dziś przez wielu oceniany inaczej z uwagi na udział w szeregach Armii Czerwonej w wojnie 1920r. przeciwko Polsce i jego niechlubne czyny z okresu II wojny światowej. Ostateczną ocenę pozostawmy historii i każdemu indywidualnie, kto znajdzie się w tym miejscu w Bieszczadach.

Nic nie dodając kończę ten wpis.

Miłego wędrowania 🙂

Basia

4 komentarze

  • Poboczem Drogi 20 marca 2016 at 17:54

    Aż mi się zimno zrobiło:) Ciekawa jestem jak zmieni się Chatka Puchatka po przejęciu jej przez Park Narodowy, a zmieni się na pewno. Pozdrawiam!

    Reply
    • rowerowy kRaj 20 marca 2016 at 20:38

      Jak to się zwykło mawiać: pożyjemy, zobaczymy 🙂 A jak już zobaczymy, to opiszemy 😉

      Reply
  • Skadi na Grani 21 marca 2016 at 22:09

    Od samego patrzenia na zdjęcia dostałam gęsiej skórki!!! Brrrr. 🙂

    Reply
    • rowerowy kRaj 22 marca 2016 at 18:20

      Wy mieliście trochę więcej słonecznego szczęścia w cz.2 skiturowych Karkonoszy. Aż miło popatrzeć na takie widoczki ?

      Reply

Nasunęła Ci się jakaś myśl? Podziel się nią tutaj :)