Rozkwita zielenią maj, słońce muska nasze twarze ciepłym promieniem, a my rysujemy w głowie mapę naszej majówki. To przecież najpiękniejszy miesiąc na przygodę z rowerem pośród zieleni lasów, cichego szumu wód międzyleśnych jezior, strzelających pąkami kwiecia sadów. Przez ciche wioski, malownicze krajobrazy, drogami wśród bezkresnych pól, nad którymi wraz z mgłą unosi się echem dźwięk kościelnego dzwonu… W towarzystwie niewypowiadanej dobroduszności mijanych ludzi, z ich życzliwością, uśmiechem i Bóg z Wami na drogę.
Świętokrzyskie urzeka w każdym jego zakątku. Ten malowniczy region odkrywa się przed nami nieustannie, zaskakując za każdym razem swą urodą. Tym razem poznamy piękno i czar Ziemi Staszowskiej, przemierzając na dwóch kółkach z Ostrowca Świętokrzyskiego do Sandomierza.
Dzień 1.
Ostrowiec Św. – zbiornik Chańcza
Niekiedy drogę wyznacza nam oficjalny szlak, niekiedy szlak wyznaczamy sobie sami rysując go palcem na mapie.
Wyżyna Sandomierska bawi się z nami fundując nam naprzemiennie jazdę w górę i w dół. Nie przeszkadza nam to wcale, bo krajobraz też się zmienia. I tak z otwartych przestrzeni pól, skąd na horyzoncie rysują się panoramy pasm Łysogórskiego i Jeleniewskiego Gór Świętokrzyskich, a gdzie żółty kolor kwitnącego rzepaku wynagradza nam brak słońca, wjeżdżamy w leśne ostępy wypełnione ptasim trelem.
Trasa jest nieco męcząca, a poczucie to potęguje jeszcze niezbyt sprzyjająca aura i inne okoliczności. Najmłodszy uczestnik naszej przygody już na pierwszych kilometrach łapie gumę, a potem łapie nas ulewa. W Szumskim Lesie gubimy drogę i gdyby nie życzliwość człowieka, który wyprowadził nas z labiryntu leśnych dróżek, pewnie błądziliśmy do późnych godzin wieczornych. Ostatecznie dotarliśmy do Zalewu Chańcza, poniżej którego wkraczamy w granice powiatu staszowskiego. Jeszcze zaledwie kilka kilometrów kręcenia przez malownicze tereny wzdłuż rzeki Czarnej, i docieramy do Kotuszowa, gdzie zatrzymujemy się na nocleg.
Mapa trasy Ostrowiec – Chańcza (Kotuszów)
Dzień 2.
Kurozwęki – Sandomierz
Ziemia Staszowska
Pogórze Szydłowskie i okolice Staszowa przyciągają swoją urodą. Bogato zalesione i malownicze koryto rzeki Czarnej towarzyszy nam podczas drogi. Zanim rozkręcimy się tego dnia na dobre wzdłuż meandrów rz. Czarnej wjeżdżamy przez bramy dawnego Pałacu Popielów na teren kompleksu licznych przygód i atrakcji w Kurozwękach. To świetne miejsce na rodzinne wycieczki wszystkich pokoleń. Cień historii poznamy przechadzając się przez pałacowe korytarze, komnaty i lochy pełne tajemnic. Bliskie spotkania ze zwierzętami zafunduje nam Safari bizon, mini zoo i stadnina koni. Zaś mnóstwa zabawy i przygody zaznamy klucząc w ścieżkach labiryntu z kukurydzy, gdzie dodatkowo sprawdzimy swoją orientację w terenie.
Z zastrzykiem pozytywnej energii ruszamy dalej. Rzeka Czarna będąca naszym drogowskazem wprowadza nas wprost na ulice Staszowa.
Staszów wita nas przyjaźnie, a my zatrzymujemy się tu na dłużej. Jednak nie możemy wykorzystać tej przerwy na zwiedzanie staszowskich uliczek i zabytków. Lądujemy w jednym z tutejszych sklepów rowerowych, gdzie dzięki uprzejmości sprzedawcy udaje nam się rozprawić z dziurawą dętką. Nie znaczy to wcale, że w Staszowie nic nie jest warte uwagi. Wręcz przeciwnie. Sam Zabytkowy Rynek będący centrum starego miasta przyciąga oko i uwagę. Na środku Rynku o układzie szachownicowym, stoi ratusz w stylu klasycystycznym z wieżyczką zegarową, wybudowany w 1783 r. Kamienice wokół Rynku w zwartej zabudowie pochodzą także z XVIII wieku. Wybudowane zostały przez ówczesnego właściciela – Augusta Aleksandra Czartoryskiego.
Nasza awaria i czas poświęcony na naprawę goni nas dalej. Nie daje nam jednak Ziemia Staszowska opuścić w pośpiechu swych terenów. Kolejny urokliwy zakątek tuż za centrum miasta zachęca nas do zwolnienia tempa – Zespół Przyrodniczo-Krajobrazowy Golejów. A co dokładnie nas tak kusi? Położone pośród wysokopiennych lasów sosnowych przemieszanych z dębem, bukiem i grabem urokliwe jeziora otoczone dzikimi łąkami. W kniei drzew i na mokradłach łąk zamieszkują rzadkie gatunki zwierząt i występuje unikatowa roślinność. Mając odrobinę szczęścia spotkać tu możesz kormorana, perkoza, czarnego bociana lub czaplę. W wodach jezior i moczar skrzętnie potrafią się ukryć zaś wydry i borsuki.
Naładowani dobrą energią golejowskiej przyrody ruszamy dalej. Pośród cienia drzew dojeżdżamy do wzorowo przygotowanego parkingu leśnego, gdzie uzupełniamy kalorie i regenerujemy siły na dalszą drogę. A ta dalej prowadzić nas będzie Doliną Kacanki.
Dolina Kacanki wita nas nie tylko drogami o znikomym natężeniu ruchu ale także malowniczym krajobrazem, soczystą zielenią młodej trawki udekorowanej barwą złocistego mniszka, zagajnikami budzących się do życia drzew i krzewin. Grzechem byłoby nie nacieszyć oczu tym obrazkiem 🙂 Tym bardziej, że zaczyna wtórować nam słońce.
Niespiesznym tempem ruszamy dalej. Rozległe łąki przeobrażają się w zagospodarowane pola, a szerokie horyzonty uprawnych pól ustępują po chwili owocowym sadom. Kwitnące białym kwieciem drzewka tworzą urokliwe korytarze.Za chwilę nasze koła opuszczą Ziemię Staszowską, ale wycieczka trwa dalej. Wjeżdżamy na ziemie powiatu sandomierskiego.
Z Sulisławic do Koprzywnicy prowadzi nas bardzo przyjemny rowerowy trakt, który w ostatnich latach został zmodernizowany. Na trasie liczącej osiem kilometrów ustawione zostały półtorametrowe drewniane figury wykonane przez artystów z regionu. Wszystkie rzeźby przedstawiają świętych oraz postaci ważne dla lokalnej historii i tradycji. Droga wiodąca przez las jest asfaltowa, a przygotowane ławki pozwalają na wygodny odpoczynek.
Ziemia Sandomierska owocem stoi. Region ten to dziesiątki tysięcy hektarów upraw sadowniczych, głównie jabłek oraz warzywnictwa. Nie dziwi więc fakt, że dalsza trasa to dróżki prowadzące pomiędzy połaciami kwitnących drzew owocowych w bliskim towarzystwem Wisły. Pośród takiego krajobrazu docieramy do Sandomierza.
Sandomierz – Ostrowiec Św.
Przed nami ostatni etap naszej majówki. Powroty zawsze zostawiają w sercu nostalgię. Tym bardziej, że towarzyszący nam krajobraz wrył się w moje serducho już od pierwszego wojażu tymi ścieżkami. To takie miejsca, do których zawsze się wraca, krajobraz, który nigdy nie nudzi, magia która nigdy nie przemija.
Pagórkowatym terenem docieramy do Ćmielowa, skąd Ostrowiec już tuż tuż. My omijamy miasto, by jeszcze przedłużyć nieco naszą wycieczkę duktami okolicznych lasów.
Mapa trasy Sandomierz – Ostrowiec (Sudół)
To co, szykujecie rowery?
Udanej majówki!
Basia
No Comments