Skarżyski Rajd Rowerowy – jestem za, a nawet przeciw

Po przekręceniu pierwszych kilometrów podczas XVII Skarżyskiego Rajdu rowerowego  na usta cisnęły się same przekleństwa. Od pierwszych minut wszystko było nie tak , a przynajmniej nie tak jak sobie to wyobrażałam. Nie, nie jestem znawcą w temacie. Nie jestem organizatorką rajdów. Ba, nawet nigdy wcześniej w takowym nie uczestniczyłam. To był mój pierwszy raz. A skoro Skarżyski Rajd Rowerowy odbywał się po raz XVII, to moje nadzieje na wzorcowo przygotowaną imprezę były oczywiste.

No już myślałam, że oleję to wszystko. Zawrócę, pojadę własną ścieżką, wrócę do domu, skręcę na browara. Cokolwiek, byle nie zepsuć tego słonecznego dnia. A tu sru! W jednej chwili wszystko się  odmieniło. Przekleństwa na ustach rychło odeszły w niepamięć. Na ich miejscu pojawił się szeroki uśmiech przeplatany z rżeniem od ucha do ucha, a impreza zaczęła przybierać formę, o jakiej nie śniło się nawet organizatorom. I może odbiegliśmy nieco od idei Rajdu, ale dzięki temu wybronił się on od potoku słów niezadowolenia, rozczarowania, rozżalenia, pretensji i wszystkich żali tego świata. Ostateczna ocena wyszła na plus. A świetna impreza zaczęła się od loda…

Dobra aura na start

Sobotni ranek zapowiadał dobrą pogodę na cały dzień. Gdy podjechałam na dworzec kolejowy, czekała już na nim kilkuosobowa grupa rowerzystów. Jedni z Rowerowego Ostrowca, inni z ostrowieckiej grupy OGAR. Wszyscy już po troszku mi znani, jak to bywa w przypadku pasjonatów dwóch kółek z jednego miasta. Ja umówiona byłam z Kasią, wspólnie z którą miałyśmy pokonać 60 km trasę podczas XVII Skarżyskiego Rajdu Rowerowego. Pociąg nadjechał wsiadamy!

w oczekiwaniu na pociąg rowerzyści z Ostrowca

w oczekiwaniu na pociąg rowerzyści z Ostrowca

Śmichy, chichy, pogadanki. Ucisnęliśmy się nawet jako tako w przedziale do przewozu rowerów, który życzyłabym sobie, by wyglądał właśnie tak w składach TLK. Tylko ta cena biletu na rower, która przewyższa cenę biletu za człowieka niezadowalająca :/

całkiem nieźle 🙂 jeszcze kilka by się upchnęło

W punkcie startu nasza ostrowiecka grupa jest jedną z pierwszych. Wszystko idzie sprawnie – rejestracja, wpłata, kupon, odblask, koszulka. Do startu jeszcze ponad godzina, ale z każdą minutą uczestników rajdu przybywa.

już zarejestrowani :) czekamy na rozwój wydarzeń

już zarejestrowani 🙂 czekamy na rozwój wydarzeń

mamy to!

mamy to!

ludzisk przybywa pod niebieski namiot rejestracji uczestników

ludzisk przybywa pod niebieski namiot rejestracji uczestników

Rowery maści wszelkiej. Szosowe, crossowe, trekkingowe, górskie, miejskie. Do wyboru do koloru. Średnia wieku uczestników jest chyba odwrotnie proporcjonalna do średniej wieku rowerów. Pojazdy mechaniczne, to ten młodszy model. Niby fajnie, niby miło a jednak…

Dlaczego przeciw?

Pierwsze grymasy pojawiły się, gdy w ręku już miałam mapę trasy. No cóż. Żałowałam, że nie wzięłam jednej ze swoich map regionu, bo ta którą otrzymaliśmy od organizatora nie mówiła mi nic. Może, gdybym była stąd, ze Skarżyska lub którejś z okolicznych świętokrzyskich wiosek, miałabym ogląd jaką drogą prowadzi trasa. Ale nie jestem. Podobnie, jak dziesiątki innych uczestników imprezy. Czarno biały wydruk na kartce A4 był nieczytelny w żaden sposób. Myślę, nic to. Przecież każdą grupę, będzie zapewne ktoś prowadził. I co? Nie pomyliłam się. To znaczy każda trasa miała mieć swojego przodownika. Jednak w kolorowym tłumie i tumulcie zebranych rajdowców, strojów i koszulek barwy wszelakiej, ten oto prowodyr nie wyróżniał się niczym. Jak więc można było go nie zgubić. Co ja piszę zgubić! Ciężko było go znaleźć, by potem nie zgubić! Ja kurczowo skupiłam  wzrok na białym kasku. Zaniepokoił mnie tylko rower. Przodownik na szosówce. Na trasie 60 km. Co to będzie?

Wspólna sweet focia.

wspólna fota to jeden z elementów za

Czas start. Ruszamy.

I tu znowu lekki chaos. Nie wiadomo, jaka jest kolejność startu grup. A wspomnę, że jest ich kilka – 30 km, 60 km, 80 km i 120 km oraz trasy MTB. Nie ma wypuszczania interwałowego, co pozwoliłoby zapobiec kołomyi. Wszyscy startują jak popadnie. Wyjazd z miasta to dla większości grup ten sam odcinek. Myślę nic to, pewnie na rozjazdach jest przygotowane oznakowanie każdej z tras. Mój biały kask znika jeszcze w obrębie miasta, a nasza kolumna jedzie bez eskorty i zabezpieczenia służb. Z czym to się je? Ano z tym, że kierowcy na skrzyżowaniach się denerwują, trąbią, a niektórzy nawet próbują wyprzedzać kilkuset-osobową grupę, wbijając się co jakiś czas pomiędzy nas rowerzystów. Niebezpieczne to trochę. Przecież jadą tu też dzieci! Niestety, kolejny minus  :/

już nieco rozproszone towarzystwo

już nieco rozproszone towarzystwo

Na wysokości zalewu Rejowskiego już nie wiemy gdzie jechać. Piszę MY, bo jest nas trójka, która postanawia trzymać się w jednym teamie. Po białym kasku zostało tylko wspomnienie. Oznakowania na rozjazdach były tylko moją imaginacją. Na tym etapie na szczęście jest jeszcze kogo zapytać „którędy 60-tka?”  W odpowiedzi słyszymy „na prawo” i za chwilę wjeżdżamy na starą siódemkę. Może ruch nie jest tu wielki, bo tuż za płotem biegnie ekspresówka. A mimo to, kultura polskich kierowców wyłazi na wierzch już po kilkuset metrach. Klaksony poszły w ruch, choć jedziemy zgodnie z przepisami i jest już nas zaledwie garstka. Tu z mapy widać tyle, że parę kilometrów musimy pocisnąć tą drogą, a później skręcić w lewo. Ale gdzie? To już jest niezła zagdaka dla tych, którzy nie wgrali sobie mapy na cuda techniki z gps. Może i mamy XXI wiek, ale nie każdego przecież do cholery kręcą technologiczne nowinki i nie wszyscy ogarniają gpxy dupixy. Do naszej trójki dołącza dwóch rajdowców zdaje się miejscowych, bo kumają, gdzie należy odbić w lewo. Nie pozostaje nam nic innego, jak trzymać się starszych, czy ich tempo nam się podoba czy nie. Choć to akurat pasowało.

Tu muszę to powiedzieć.  Żeby nie było, że jestem wstrętna zołza, której trudno dogodzić. Dotychczasowe poczucie chaosu i słabej organizacji mieli wszyscy z naszej trójki. To chyba nie chodzi o to, że ja tu jestem rajdowym żółtodziobem? Podszepty zaś o klapie na linii braku asysty służb przy wyjeździe z miasta dochodziły z różnych stron rajdowej kolumny.

Od teraz za

Koniec! Tyle jadu wystarczy. Dobrą zabawę czas zacząć. Od teraz już tylko słowa zadowolenia. Uciechy zaczniemy od loda 😀 Po krótkiej przerwie jedźcie więc dalej z nami! Będzie zabawa, będzie się działo…

Basia

No Comments

Nasunęła Ci się jakaś myśl? Podziel się nią tutaj :)