Na partyzanckim szlaku

Wszystkich Świętych. Zaduszki. Dni zadumy, refleksji i modlitwy. Odwiedzamy groby naszych najbliższych zmarłych. Choć w tych dniach powinniśmy poświęcić dłuższą chwilę na ich wspomnienie, często pędzimy z grobu na grób, z cmentarza na cmentarz, z parafii do parafii. I nie dlatego, że chcemy „odrobić po łebkach” nasze wyznaczone tradycją zadanie, ale dlatego, że tylu z nich już odeszło… Chcąc zapalić znicz na każdym z nagrobków naszych bliskich, dalszych krewnych, kolegów, koleżanek, sąsiadów, znajomych i wszystkich tych, których już nie ma wśród nas, a którym chcielibyśmy poświęcić chwilę modlitwy, nie starczyło by dnia.  A przecież nie tylko oni odeszli, nie tylko o nich należałoby pamiętać. I dlatego dzisiejszy wpis będzie poświęcony tym innym. Tym, którzy zostawili swój ślad walcząc o Polskę.

Sieradowicki Park Krajobrazowy
Jest piękny, słoneczny październikowy dzień. Nasza dwójka jest umówiona na rowerową jazdę z Pimpkiem, który pędzi (niestety nie pendolino) do nas z Wrocławia. Trasę obmyśliliśmy tak, by zgrać jako tako nasze dojazdy i nie stracić przy tym większości dnia. Jesteśmy umówieni w Suchedniowie, więc czeka nas krótka podróż pociągiem. Póki co, na jazdy z Regio w naszym świętokrzyskim województwie, nie mogliśmy narzekać. Może i tabor czasem przestarzały, ale przynajmniej miejsca na rower sporo 🙂

Suchedniów położony jest między dwoma parkami krajobrazowymi – Suchedniowsko-Oblęgorskim i Sieradowickim. Celem naszej wycieczki jest Sieradowicki Park Krajobrazowy z Rezerwatem Wykus. Park liczy sobie nieco ponad 12 000 ha i utworzono go w celu ochrony atrakcyjnego zarówno pod względem przyrodniczym, jak i kulturowym obszaru obejmującego fragment dawnej Puszczy Świętokrzyskiej. Na jego obszarze wyodrębniono trzy rezerwaty Kamień Michniowski, Góra Sieradowska i Wykus. Spotkasz tu drzewa liczące sobie nawet ponad 130 lat, wiele gatunków roślin objętych ścisłą ochroną, a także napatoczyć ci się może jakiś leśny zwierz. O ile sarnę, dzika czy zająca żyjących w tych lasach rozpoznam, o tyle  popielica czy badylarka brzmi jakby obco. Teraz już wiem i mogę Wam podpowiedzieć, że to żyjątka z rzędu gryzoni. Takie myszowate coś. Ponadto nad głowami można dostrzec ptaki, które samą swą nazwą wzbudzają zainteresowanie np. lelek kozodój, choć tego raczej musielibyście wyglądać nocą, bo należy do „nocnych marków”. No i pod nogami jakiś płaz albo gad może się przewinąć. Te z kolei swą nazwą straszą. No chyba, że się komuś podoba padalec, żmija zygzakowata czy gniewosz plamisty (ten gniewosz to nawet nie tak źle brzmi).
Ale Sieradowicki Park Krajobrazowy, to nie tylko przyrodnicze walory. Znajduje się tu wiele miejsc poświęconych pamięci poległych w walkach z okupantem. I dzisiaj ich będę wspominać.

Zostawili swój ślad
Ruszamy ze stacji PKP w Suchedniowie, mając zamiar trzymać się czerwonego szlaku rowerowego. Czerwony okazał się na naszej mapie, bo w terenie miał kolor czarny, do czasu gdzie w ogóle oznaczony był.  Kilka ruchów korbą, i pierwsze pomniki przypominają nam, że jesteśmy w miejscu, gdzie toczyły się walki i boje o ojczyznę.

Pomnik Pamięci Harcerzy walczących w latach 1939-1945

 

Ruszamy dalej odbijając od drogi głównej, a trzymając się szlaku wiodącego wzdłuż torów kolejowych. Po przejechaniu kilku kilometrów oznaczenia szlaku giną w miejscu najbardziej odpowiednim, tzn. na rozstajach dróg. By nie zbłądzić wśród rozdroży postanawiamy jednak wrócić do drogi wojewódzkiej, co pozwoli nam zatrzymać się w Michniowie.
Mieszkańcy Michniowa odczuli okrucieństwo II wojny w jeden z najgorszych możliwych sposobów. W roku 1943 r. wieś została spacyfikowana przez niemieckie oddziały policyjne. Niemcy w ciągu dwóch dni wymordowali ponad 200 osób, w tym dzieci, większość z nich paląc żywcem. Najmłodszą ofiarą był dziewięciodniowy niemowlak, wrzucony przez niemieckiego żandarma do płonącej stodoły. To była cena, jaką musieli zapłacić mieszkańcy przysiółka za pomoc dla oddziałów partyzanckich oraz przynależność do AK i Batalionów Chłopskich. Wieś, po ograbieniu została doszczętnie spalona. Szczątki zamordowanych spoczywają w zbiorowej mogile, na której zaraz po wojnie postawiono kamienna tablicę z nazwiskami ofiar.

Jesienią 1979 r. Komisja Badania Zbrodni Hitlerowskich postanowiła o zbudowaniu w Michniowie ogólnopolskiego Mauzoleum Walki i Męczeństwa Wsi Polskiej. W 1997 skromna izba pamięci, ustąpiła miejsca powstałemu Domu Pamięci Narodowej. Mauzoleum stało się także symbolicznym cmentarzem, na którym każda męczeńska polska wieś ustawia swój krzyż.
Podczas naszej wycieczki Mauzoleum niestety w remoncie i nieczynne. Nie możemy zatem poznać bliżej historii  miejsca, jedynie kamienna tablica z setkami nazwisk wymordowanych i żywcem spalonych przypomina o martyrologii tego miejsca. To wystarcza, by poświęcić tu dłuższą chwilę. Zaduma przychodzi sama. Setki myśli w głowie, niewyobrażalny ból i męczarnia tych, którzy doświadczyli tej zbrodni.

Po zebraniu się do kupy pomykamy dalej, a naszym celem jest „Wzgórze Barbarka” z kaplicą św. Barbary. Toć to nie uchodziłoby, by Barbara tam się nie zatrzymała 😉

Niegdyś św. Barbara patronowała mieszkańcom okolicznych wsi wydobywającym rudę żelaza. Nic więc dziwnego, że to oni jej figurę ufundowali i wznieśli.  Nie ma natomiast jednoznacznego przekazu, co do daty jej powstania. Jedni piszą o połowie XIX wieku, inni utrzymują, że zbudowano ją dwa wieki wcześniej w czasie, kiedy wznoszono kościół we Wzdole.
A właściwie to nic nie jest pewne. Kapliczka owiana jest bowiem tajemnicą i legendą, których Ci u nas w świętokrzyskim nie mało. Jedna z nich opowiada o dziedzicu Łomna, który usłyszał tam bicie dzwonów. Podróżująca z nim żona usłyszała dopiero wtedy, gdy dotknęła swoją nogą nogi męża. Potem razem postanowili zbudować kaplicę. Inna wersja mówi, że kapliczkę zbudował dziedzic w podzięce za ocalenie z wypadku. Jego konie bardzo wystraszyły się bowiem czegoś w tym miejscu i wywróciły bryczkę.
Takie to bajania o kapliczce zasłyszeć można. A jakby Ci tego było mało, to i skarbu podobno się tu można doszukać. Klechda głosi, że złoto i kosztowności pod kapliczką ukrywane były.
Dzisiaj skarbu pewno już próżno szukać. Ale na wzgórze św. Barbary wybrać się warto. Bo drogocenne nie tylko klejnoty, ale roztaczające się w tym miejscu widoki na pasma Gór Świętokrzyskich.W tym miejscu znajduje się także kamień, wskazujący nam, że jesteśmy na partyzanckim szlaku.

Nasyceni pięknem krajobrazu, ze wzgórza dolatujemy do miejscowości Wzdół. Naszą uwagę przykuwa kościół na wzgórzu. Chłodne mury oświetlone promieniami popołudniowego słońca, strzelające prosto w nas kamienne schody, zachęcają do pokonania podjazdu i zajrzenia w zakamarki świątyni. Mapa mówi nam, że jest to kościół barokowy, datowany na rok 1687. Otwarty. Jak miło 🙂 Uwielbiam zapach wnętrza starych kościołów. Ten też mnie urzeka. Nie mamy zbyt wiele czasu. Jakby nie było naszą przygodę rozpoczęliśmy w godzinach południowych, a dzień nie jest już tak długi. Słońce ogrzewające w południe, szybko ustępuje miejsca wieczornemu chłodowi. A przed nami co najmniej drugie tyle drogi. Jedziemy.
Mijamy niewielkie przysiółki, spotykamy innych weekendowych rowerzystów, zachwycamy się roztaczającą świętokrzyską panoramą i dojeżdżamy do granic Sieradowickiego Parku Krajobrazowego. Przez las prowadzi nas stara wybrukowana kocimi łbami droga. Nie jest to najlepszy trakt dla rowerowej jazdy, ale ten dukt leśny ma inne walory, które przysłaniają nie najlepszą nawierzchnię. Tędy kroczyli żołnierze powstania styczniowego, a także podczas niemieckiej okupacji Ponurego i Nurta.
Poza rowerzystami spotykamy także grzybiarzy, których kosze nie wskazują, by las obfitował w te dobrodziejstwa. Ja sama nie mogłam się doczekać, kiedy w końcu nastąpi jakiś grzybowy wysyp. Gdyby był, to mogłoby się zdarzyć, że rower tego dnia poszedłby w odstawkę na rzecz grzybobrania. Bo niekiedy,  jakiś zapasik na wigilijny barszczyk i pierogi, możemy zrobić podczas zaledwie kilku jesiennych dni.

Wykus, partyzantka i mjr „Ponury”
Dotarliśmy do rezerwatu Wykus. Wykus niejednokrotnie stanowił bazę polskich partyzantów. Podczas powstania styczniowego stacjonowali tu powstańcy dowodzeni przez Mariana Langiewicza. W trakcie II wojny światowej znajdowały się tu obozy żołnierzy polskiego podziemia, najpierw pod dowództwem mjr. Henryka Dobrzańskiego „Hubala”, później Zgrupowania Partyzanckie AK „Ponury”.
Wykus to liczne mogiły partyzanckie. Nie sposób niektórych nie zauważyć, podążając głównym traktem. Drogę do innych wskazują nam znaki.Wśród nich pomnik 20 poległych żołnierzy z plutonu ochrony radiostacji Jana „Inspektora Jacka” Kosińskiego, grób „Warszawiaków” oraz mogiła Ludmiły Bożeny Stefanowskiej „Zjawy”.Polana Wykus. To tu mieściło się obozowisko Zgrupowań Świętokrzyskich AK mjr „Ponurego”. Jan Piwnik „Ponury”, jeden z najsłynniejszych cichociemnych, legendarny dowódca partyzancki z Gór Świętokrzyskich i Nowogródczyzny.

11 lipca 1943 roku, na polanie Wykus, por. Jan Piwnik meldował szefowi sztabu Okręgu: – Panie Pułkowniku! Dowódca Świętokrzyskich Zgrupowań Partyzanckich „Ponury” melduje Zgrupowania do uroczystej przysięgi. Stan 1 plus 270.
Nazajutrz po przysiędze, do obozu Ponurego dotarła wiadomość o spalonym Michniowie. „Ponury” zebrał ludzi i w odwecie zaatakował i zdobył (jak przed kilkuma dniami)  niemieckie wagony. I tak rozpoczęła się pierwsza prawie miesięczna obława Niemców, którzy mieli piętnastokrotnie większą przewagę w ludziach, na zgrupowanie „Ponurego”. Dzięki ukształtowaniu terenu ludzie „Ponurego” skutecznie gubili wroga. Później były kolejne obławy, walki i przelewanie krwi.  W ostatnie dni października 1943r., zarządzono ostatnią koncentrację zgrupowań, przed rozłączeniem oddziałów. Niemcy także przeprowadzili obławę, zadając spore straty partyzantom (ponad 30 ludzi). Sposób jej przeprowadzenia wskazywał, że Niemcy mieli za współpracownika jednego z podkomendnych „Ponurego”, o czym ten się szybko zorientował.  11 listopada J. Piwnik zarządził koncentrację na wzgórzu Szczytniak. W tym czasie Komenda Okręgu zerwała ze zgrupowaniami wszelkie kontakty w obawie przed dekonspiracją. Jednocześnie dowódca Okręgu złożył wniosek dyscyplinarnego zdjęcia „Ponurego” z dowodzenia zgrupowań.  Na szczeblu Komendy Głównej AK, w grudniu ostatecznie podjęto decyzję o pozbawienia „Ponurego” dowództwa.

Dzisiaj, w miejscu dawnego obozu stoi kapliczka upamiętniająca poległych w walce o Ojczyznę. Na jej ścianach umieszczono 123 pseudonimy poległych podczas wojny żołnierzy. Kapliczka otoczona jest murem, na którym obecnie umieszczonych jest już kilkaset tabliczek z nazwiskami zmarłych żołnierzy zgrupowań „Ponurego” i „Nurta”.

Pamiętajmy i o nich…

Zachęcam do zalukania na galerię Pimpka, który towarzyszył nam tego dnia 🙂

No Comments

Nasunęła Ci się jakaś myśl? Podziel się nią tutaj :)