Dlaczego sołtys w Wąchocku…?

– Dlaczego sołtys Wąchocka otworzył nowe konto w banku?
– Bo stare było już puste.

– Dlaczego w Wąchocku zdjęli światła że skrzyżowań?
– Bo sołtys robi dyskotekę…

– Dlaczego w Wąchocku ludzie smarują telewizory musztardą?
– Żeby poprawić ostrość…

Czy jest ktoś, kto choćby raz nie zasłyszał dowcipu o Wąchocku, jego mieszkańcach i sołtysie? Zapewne każdemu z Was, gdzieś, kiedyś, coś obiło się o uszy. A na pewno już tym, którzy mieli okazję dorastać czy wychowywać się kilka dekad temu. Bo Wąchock dowcipem stoi, a bohaterem tych dowcipów jest sołtys miasteczka, jego mieszkańcy i ono samo w sobie.

Nie wiem jak to się stało, że dzielące mnie od Wąchocka zaledwie trzydzieści parę kilometrów, stanowiło przepaść, którą pokonałam dopiero teraz, po podobnej do jej długości liczbie lat. Człowiek szuka daleko skarbów, które są ukryte bardzo blisko. Nie był to dzień intensywnego zwiedzania miasteczka, bo dzień się już kończył. Ale w drodze z partyzanckiego szlaku, wyjechawszy z lasów Sieradowickiego Parku Krajobrazowego, wpedałowaliśmy przez wieś Rataje, prosto tutaj, by bliżej poznać to obsławione żartami „dziwadło”.

Drogą Krajową 42 jechałam zapewne kilkadziesiąt razy, pozostawiając za sobą Wąchock i zawsze pojawiające się wówczas pytanie, skąd te dowcipy o Wąchocku się wzięły? Mijane domy i obraz miasteczka rysujący się z perspektywy DK nie pozostawiał dobrego wrażenia i nie zachęcał do zboczenia z trasy przelotowej. Raczej utwierdzał w przekonaniu, że coś tu nie gra do końca. Na próżno jednak wyglądałam okrągłych domów, które ponoć w Wąchocku były stawiane, żeby córka sołtysa się po kątach nie chowała 🙂  Jednoznacznej odpowiedzi, co do genezy żartów, także nie znalazłam. Ile specjalistów, tyle opinii. Prawdopodobnym jest, że żarty powstały w wyniku nieporozumień między starszymi osadnikami wsi, którym nadawano liczne przywileje, a nowymi przybyszami, którzy tak dobrze już nie mieli. Co ciekawe, serwituty przetrwały tu po dziś dzień. Inni twierdzą, że żarty o ich mieście pojawiły się wraz z Polską Ludową. Kto czytał poprzedni wpis wie, że mocno działała w tych rejonach partyzantka, m.in zgrupowania „Ponurego”. Nowa władza miała ponoć rozpuszczać złą opinię o mieszkańcach Wąchocka, by przyćmić znaczący element historii polskiego patriotyzmu. Tak czy siak. Dzisiaj Wąchocczanie na udry chyba nie idą, skoro postanowili z dowcipów o mieście zrobić atrakcję turystyczną. Co prawda w roku 1994 Wąchock odzyskał prawa miejskie, a sołtys ustąpił miejsca we władzy burmistrzowi, ale pomnika w Wąchocku to sołtys się doczekał. Pomnik Sołtysa w Wąchocku

Przecinamy zatem DK 42 i wjeżdżamy do miasteczka. I co? Pełne zaskoczenie! Pozytywne rzecz jasna. Wystarczyło kilka ruchów korbą i widzę Wąchock, jaki nie przypuszczałam, że kiedyś zobaczę! Pięknie zagospodarowany, tętniący życiem mieszkańców i turystów (o czym świadczą zaparkowane na obcych rejestracjach samochody często z rowerami na bagażnikach) i urokliwy!

– Jakich płyt słucha się w Wąchocku?
– Chodnikowych!
Nie wiem, czy się słucha. Na pewno się czyta!

Jedna z kilkudziesięciu tablic w Alei Humoru z żartami o miasteczku i sołtysie. Autor zdjęcia: Pimpek/kompan wycieczki http://miejscowka.blogspot.com/

Świetnie wkomponowana w zielony skwer miasteczka Aleja Humoru. Spacerując chodnikiem, możemy zaznajomić się ze specyfiką dowcipów, jakie o Wąchocku powstały. A jest ich nie mało i pewnie kilka tomików się uzbiera. Na końcu Alei dumna postać sołtysa

Autor zdjęcia: Pimpek/kompan wycieczki http://miejscowka.blogspot.com/

Autor zdjęcia: Pimpek/kompan wycieczki http://miejscowka.blogspot.com/

Po drugiej stronie ulicy zielonego skwerku, nie mniej zachęcająco wygląda teren nad zbiornikiem wodnym, utworzonym na rzece Kamiennej. Przy deptaku i ścieżce rowerowej okalających zalew, można potrenować swoją tężyznę fizyczną na specjalnie osadzonych maszynach do ćwiczeń na powietrzu. Teren rekreacyjny cieszy się chyba sporym zainteresowaniem, bo pomimo jesiennej już aury, na zabawie tutaj spędzają czas rodziny z dziećmi. Widać też kilku rowerzystów pomykających na swych dwóch kółkach wzdłuż zalewu.

Zalew w Wąchocku. Autor: Pimpek/kompan wycieczki http://miejscowka.blogspot.com/

Naszą uwagę przykuwają ruiny XIX wiecznej fabryki, położonej tuż nad zalewem. To tzw. „pałac” Schoenberga, czyli późniejszego właściciela dawnego zakładu metalowego.

ruiny XIX wiecznej fabryki, tzw. „pałac” Schoenberga

– Dlaczego ludzie w Wąchocku chodzą na msze z drabinami?
– Bo ksiądz wygłasza kazania na wysokim poziomie.
Opuszczamy powoli Wąchock, ale na zakończenie zostawiam coś, od czego my zaczęliśmy tą krótką przygodę z miasteczkiem. Opactwo Cystersów. Romański kościół klasztorny pw. Najświętszej Marii Panny i św. Floriana. Jeżeli kazania są głoszone tak dostojnie, jak kościół nam się jawi, to nie dziwi żart wstępu 😉
Do klasztoru prowadzi nas brukowana uliczka i pieszy oraz rowerowy szlak. Przekraczamy bramę i jesteśmy na terenie opactwa.

Słońce powoli zmierza ku zachodowi, a jego ostatnie tego dnia promienie oświetlają klasztor, nadając jego murom niesamowitą poświatę.
Nie tylko mury robią na nas wrażenie, ale także dużo zieleni i zagospodarowanie terenu wokół. Majestatyczności dodają rozlegające się w kościele dźwięki organów. Trwa właśnie nabożeństwo ślubne. Nie mamy więc okazji bliżej zwiedzić wnętrza tego miejsca, które jest podobno prawdziwą mieszanką stylów architektonicznych. Zaglądam tylko na chwilę, starając się nie skupiać na sobie uwagi gości uczestniczących w uroczystości. Chociaż jak się domyślacie, w moim stroju raczej trudno się wmieszać w tłum i pozostać niezauważonym.  Obcisłe gatki i rowerowa bluzka mnie samą nieco krępują w tym miejscu (biorąc rzecz jasna pod uwagę przede wszystkim okoliczności) i szybko opuszczam mury świątyni. Nie udało mi się dostrzec zbyt wiele, co wzbudza we mnie poczucie obowiązku powrotu kiedyś w te strony.
W murach klasztoru mieści się Muzeum Ojców Cystersów, lecz tego dnia już za późno na zwiedzanie :/

I tak kończy się nasza przygoda z Wąchockiem. Myślę, że nie ostatnia, bo pewnie niejedno nas tu jeszcze może pozytywnie zaskoczyć.
My zmykamy dalej, do pobliskich Starachowic, drogą wzdłuż torów gdzie prowadzi nas rowerowy szlak.

Autor: Pimpek/kompan wycieczki http://miejscowka.blogspot.com/

Wraz z zanikiem promieni słońca temperatura szybko spadła. Takie to uroki jesieni.  Nasz dzień kończymy grzanym piwkiem, a potem wskakujemy do pociągu.
Kto do Wąchocka chciałby się wybrać koleją, to przebiega tu linia kolejowa Skarżysko-Kamienna – Starachowice – Ostrowiec Świętokrzyski, Kielce – Ostrowiec Świętokrzyski oraz Kraków – Ostrowiec Świętokrzyski ze stacją kolejową w Wąchocku.

Autor: Pimpek/kompan wycieczki http://miejscowka.blogspot.com/

Kto szuka jeszcze odpowiedzi Dlaczego w Wąchocku…? koniecznie musi tu przybyć 🙂

Miłego rowerowania.
Basia

2 komentarze

  • TRK 14 listopada 2015 at 10:31

    Poczułam ducha Alchemika Paulo Coelho

    Reply
    • rowerowykraj 14 listopada 2015 at 13:46

      Chodzi o kościół, skarby czy to, że dzień chylił się ku końcowi? A może jeszcze coś innego?

      Reply

Nasunęła Ci się jakaś myśl? Podziel się nią tutaj :)